- Nie rozumiem, dlaczego radni nie chcą przyjąć tego programu. Nie podają żadnych merytorycznych powodów odrzucenia programu, który przecież gmina ma i tak obowiązek przyjąć i pomagać ofiarom - dziwi się Alicja Szarek-Pazdur, przedstawicielka Gminnego Punktu Konsultacyjnego przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
To oznacza, że gmina i tak będzie musiała objąć pomocą ofiary przemocy, z tym, że zrobi to w 100 procentach za pieniądze z budżetu gminy. W skali roku pójdzie na to ok. 80 tys. zł.
Przedstawiciele MOPS-u podejrzewają, że opieszałość radnych wynika z stereotypów, jakie powstały wokół ustawy o przemocy w rodzinie.
Czwartkowej decyzji swoich kolegów z rady miasta nie mógł zrozumieć radny Łukasz Chmielowski. Rozgoryczony faktem, że większośc samorządowców ponownie nie chce zająć się nad uchwałą, zaproponował, by głosowanie w sprawie ściągnięcia punktu dotyczącego przemocy z obrad odbyło się imiennie. - Każdy wyborca będzie wiedział, kto chce przeciwdziałać przemocy - argumentował.
Z kolei radna Marzena Mitan- Abel, szefowa komisji rodziny i spraw społecznych, która miała rozpatrywać projekt programu, wyjaśniała, że radni nie mogą głosować, bo nie wiedzą, o co do końca chodzi. Przez kilka miesięcy nie mieli czasu zająć się projektem.
Dyskusja nad programem odbędzie się 16 czerwca. Kiedy wejdzie do programu sesji - nie wiadomo.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?