Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakopane: Wataha dzikich psów na Gubałówce

Halina Kraczyńska
Panie Katarzyna i Janina Bobak z Gubałówki  mówią, że dzikie psy wyglądają już jak kojoty
Panie Katarzyna i Janina Bobak z Gubałówki mówią, że dzikie psy wyglądają już jak kojoty Halina Kraczyńska
Rozszarpały kota, zaczynają warczeć na owce, a także na dzieci, gdy wychodzą rano do szkoły. Nie boją się już nawet dorosłych. Wataha dzikich psów, która grasuje na szczycie Gubałówki, staje się coraz liczniejsza i coraz groźniejsza. Mieszkańcy zaczynają się bać, że dojdzie do tragedii, że wataha zaatakuje. Prosili o pomoc urzędników, ale na razie bez skutku. - Usłyszeliśmy, że dadzą nam tabletki usypiające, abyśmy sami zaaplikowali je psom i wyłapali je - mówi pan Łukasz, mieszkający na Gubałówce.

- Sytuacja jest już tragiczna - alarmował na ostatniej sesji rady miasta radny Andrzej Hyc. - Niemal już doszło tam do tragedii. Ludzie boją się wieczorem wyjść z domu, a w nocy jest taki harmider, że nie mogą spać. Trzeba tam szybkiej interwencji.

Wataha to dziś już 10, a czasem nawet i 20 psów. - Niestety, ciągle ich przybywa, bo rodzą się młode. To już chyba trzecie pokolenie, które żyje tu dziko - tłumaczą pani Katarzyna, Janina i Aneta Bobak, mieszkające na Gubałówce. Dodają, że w dzień jest spokój, ale w nocy strach. Psy są dzikie, wychudzone, niektóre pewnie chore.

Pan Łukasz, który mieszka z rodziną po sąsiedzku, mówi, że i zachowują się już niemal jak kojoty. - Jednego wieczoru tak zaczęły ujadać, że wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Potem usłyszeliśmy tylko przeraźliwy wrzask naszego kota. Rano znaleźliśmy go przed domem rozszarpanego. Zostały po nim tylko kości - opowiada pan Łukasz. - Ja też już przez te psy bałem się o swoje życie. Wypędzałem niedawno owce na pastwisko. Zaczęły do mnie i owiec podchodzić, warczały. Była ich gromada. Nie powiem, że nie bałem się. Ale na szczęście uciekły.

Jak mówią mieszkańcy Gubałówki, psy podchodzą też już na stację kolejki na Gubałówce. Pracownicy muszą je petardami odstraszać. - Jest ich w pierony i trochę. Ludzie boją się, co będzie po sezonie. Teraz coś do jedzenia znajdą, ale zimą mogą zaatakować - tłumaczy Stanisław Staszel z Poronina, który tam handluje.

Wędkarze z Podhala zarybili górskie potoki. Inaczej teraz się nie da!

Wiceburmistrz Zakopanego, Wojciech Solik, zdaje sobie sprawę, iż sytuacja na Gubałówce staje się coraz bardziej niebezpieczna. Kiedyś w gminie był rakarz, który wyłapywał takie dzikie psy. Dziś nie ma kto tego robić. Jest firma w Krakowie, która świadczy takie usługi. Ale wyłapane psy trzeba potem gdzieś umieścić. W schronisku w NowymTargu (jedyne takie miejsce na Podhalu), jak mówi jego właścicielka Celina Pawluśkiewicz, miejsc jest kilka, a czasem nie ma w ogóle. - Wystąpiliśmy do powiatowego lekarza weterynarii o pozwolenie na uśpienie tych psów z uwagi na zagrożenie, jakie stanowią dla mieszkańców i turystów - mówi Solik.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto