Złe warunki na szlakach i brawura turystów, którzy niemal wprost po wielogodzinnej podróży autem wychodzili na górskie wycieczki... To zdaniem ratowników przyczyny czarnej serii wypadków, która miała miejsce od środy do niedzieli w Gorcach i Pieninach.
- Najtragiczniejszy wypadek miał miejsce w czwartek - mówi Mariusz Zaród, naczelnik podhalańskiej grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - U wylotu Wąwozu Sopczańskiego w Pieninach zasłabł mężczyzna. Na miejsce przyleciał helikopter Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przewiózł go do szpitala. Mimo wysiłków lekarzy pacjent zmarł.
W ten sam dzień ratownicy GOPR jeszcze trzy razy wyjeżdżali do poważnych wypadków, ale na szczęście kolejnych poszkodowanych udało się już uratować. Podobnie było zresztą w piątek, kiedy podhalański GOPR zanotował dwie poważne interwencje. - Za pierwszym razem problemy z sercem miała turystka w Jaworkach, a za drugim sprowadzaliśmy w dół kobietę, która skręciła nogę pod Górą Zamkową - wyjaśnia Zaród.
Z kolei w sobotę najwięcej strachu najedli się turyści pod Turbaczem w Gorcach. Po południu na mokrym szlaku poślizgnął się tam mężczyzna niosący na plecach 4-letniego chłopczyka. Upadł on wprost na dziecko i złamał mu nogę. - Na miejsce został wysłany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - mówią ratownicy GOPR.
Co ciekawe, przez cały weekend spokojniej było w Tatrach. - Mieliśmy kilka interwencji, ale nie było to na szczęście nic poważnego. Najwięcej pracy było 2 maja. Mieliśmy lekkie wypadki w rejonie Rysów, Zawratu, na Zamarłej Turni oraz w rejonie Czarnego Stawu. Były to głównie urazy nóg, lub rąk - mówi Jakub Hornowski, ratownik dyżurny TOPR.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?