Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratownicy TOPR radzą, jak przygotować wyprawę w Tatry

Halina Kraczyńska
Ratownicy TOPR co roku przed sezonem zimowym szkolą swoje psy, które są używane do odnajdywania zasypanych przez lawinę ludzi. Tu ich szkolenia odbywały się w Dolinie Chochołowskiej
Ratownicy TOPR co roku przed sezonem zimowym szkolą swoje psy, które są używane do odnajdywania zasypanych przez lawinę ludzi. Tu ich szkolenia odbywały się w Dolinie Chochołowskiej Halina Kraczyńska
Zanim pójdziesz w góry zima, zajrzyj na stronę TOPR lub TPN i sprawdź warunki w Tatrach. Dostosuj do nich planowaną trasę wycieczki, a także do swojej kondycji. Pamiętaj, że zimą musisz być odpowiednio przygotowany do wyprawy, bo od tego może zależeć twoje życie. Ratownik TOPR, Andrzej Maciata, radzi zabrać do plecaka - kilka par rękawiczek, drugą czapkę, kurtkę puchową, skarpetki, czołówkę, zestaw lawinowy, raki, czekan, apteczkę, folię termiczną. Nie należy zapominać, oczywiście, o czymś ciepłym do picia, a także o czymś do zjedzenia. Batonik też się przyda!

Zestaw lawinowy

- Przy wypadkach lawinowych kluczowe znaczenie ma czas - podkreśla Marcin Józefowicz, ratownik TOPR. - Do 15-18 minut od zasypania są duże szanse na odkopanie człowieka żywego, jeżeli oczywiście, w czasie spadania ze śniegiem nie doznał obrażeń. Po tym czasie szanse na przeżycie pod lawiną gwałtownie maleją.

Dziś technika i elektronika pomagają w tej 15-minutowej walce z czasem. Wszyscy uczestnicy wyprawy muszą mieć przy sobie telefon komórkowy i zestaw lawinowy - detektor, sondę i łopatkę. - Bez tych rzeczy nie mamy się co wybierać zimą powyżej schronisk - podkreśla Józefowicz. - Jeżeli zeszła lawina, pierwszą rzeczą, którą robimy, to szybko orientujemy się, ile osób zostało zasypanych, i ile pozostało na powierzchni. Z tą krótką treściwą informacją dzwonimy od razu do TOPR na numer 601 100 300. Jeżeli wiemy, to podajemy, gdzie się znajdujemy. Nie czekamy z tym, bo może sami kolegę odkopiemy.

Naładuj telefon

Bardzo ważne jest, radzą ratownicy, aby zadbać o naładowanie telefonu. - Telefon trzeba naładować w nocy przed wyprawą lub tuż przed nią, a nie dobę przed, bo wtedy przy mrozie baterie w momencie wysiadają. Dobrze też mieć baterię zapasową - tłumaczy ratownik Tomasz Wojciechowski.

Jak ważny jest w wypadkach lawinowych naładowany telefon, niech świadczy zdarzenie sprzed roku. Lawina porwała dwóch młodych ludzi do Świńskiego Kotła w rejonie Kasprowego Wierchu. Jeden zdołał się szybko odkopać. Chciał zadzwonić, ale padła mu bateria. Musiał biec do telefonu na górnej stacji na Kasprowym Wierchu. W międzyczasie zrobiło się ciemno, śmigłowiec nie mógł startować. Ratownicy przybyli na lawinisko po trzech godzinach od zejścia lawiny. Niemal godzinna reanimacja nie pomogła. 28-latek z Katowic zmarł. Z całą pewnością w tym przypadku naładowany telefon uratowałby mu życie. Tak jak i detektor, łopatka i sonda. Gdyby je mieli, jego towarzysz dzięki detektorowi namierzyłby miejsce, gdzie leży, sondą zbadał dokładnie jego położenie, jak głęboko jest pod śniegiem, a łopatką mógłby go odkopać. Ten zestaw lawinowy uratował w 2003 r. życie 16 młodym snowboardzistom z Zakopanegom, których w tym samym niemal miejscu porwała lawina. Zdołali się na czas odkopać...

- Pomoc koleżeństwa, czy jak my to nazywamy, ratownictwo partnerskie jest bardzo ważna, bo naprawdę można uratować komuś życie, odkopując go spod śniegu w ciągu tych 15-18 minut - zaznacza Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.

Zasypane nie może nic zrobić

Kolejne minuty pod śniegiem przeżywają ci, którzy mieli trochę szczęścia i np. mogą oddychać dzięki poduszce powietrznej, bo upadli koło kosodrzewiny.
- Śnieg wokół zasypanego bardzo szybko tężeje, szczelnie go zamurowuje. Nie ma on szans na żaden ruch, na pewno sam się nie odkopie, gdy jest głęboko pod śniegiem - wyjaśnia Jan Krzysztof. - Tutaj tylko szybkie odkopanie ratuje życie.

Niestety, człowiek, którego porwała i zasypała lawina, jak podkreślają toprowcy, nie może już nic zrobić. - Zapomnijmy o tym, że będziemy przekopywać wtedy śnieg. Odkopiemy się tylko wtedy, gdy będziemy tylko częściowo zasypani, w dodatku z rękami na powierzchni - mówi Józefowicz. - Głęboko pod śniegiem możemy tylko czekać i uspokoić spanikowane myśli, bo w panice zużywamy dużo szybiej i tak skąpy zapas tlenu, który jest w śniegu. Tylko o to wtedy możemy walczyć.

Chyba że mamy przy sobie techniczne wynalazki XXI wieku, np. AvaLung, ustnik, dzięki któremu możemy oddychać pod lawiną. Pobieramy dzięki tej rurce tlen ze śniegu, a dwutlenek węgla (który bez ustnika zaladza warstwę śniegu wokół naszych ust, i tym samym ogranicza przestrzeń powietrza) wydychamy za plecy. Jak mówi Józefowicz, system kilka istnień uratował. nie dajmy się zasypać

Najlepiej jednak nie dać się wciągnąć lawinie. Skuteczny jest tu plecak z systemem ABS. Wystarczy szarpnąć za rączkę i otwierają się balony, które utrzymują nas na powierzchni lawiny. - 99,1 procent osób z plecakiem ABS porwanych przez lawinę zdołało się uratować - twierdzi Józefowicz. Jeżeli go nie mamy, nasze szanse na utrzymanie się na powierzchni śniegu, niestety, maleją. - Nie należy, o ile to możliwe, rezygnować z walki o utrzymanie się na wierzchu - zaznacza Wojciechowski. - Zaleca się wykonywanie ruchu pływackiego i ułożenie przy tym na płasko. W takiej pozycji mamy spore szanse utrzymać się na powierzchni. Trzeba też odrzucić plecak, kijki i wszystko, co może nas obciążać. Jak dodaje Józefowicz, zanim wejdziemy w teren lawiniasty, trzeba pamiętać, by zdjąć pętelki nadgarstkowe kijków oraz odpiąć u plecaka pas biodrowy i piersiowy. To pomoże nam odrzucić w lawinie plecak i kijki.

Warto też spróbować uciekać przed masami śniegu, zawsze w bok. Ale najlepiej poprostu nie wchodzić w teren lawiniasty. Dodają przy tym, że zimą nie ma miejsc bardziej lub mnie bezpiecznych. Całe Tatry są niebezpieczne, bo wszędzie może nas porwać lawina. Nawet w tych rejonach, gdzie nikt by się jej nie spodziewał, np. przy Wodogrzmotach Mickiewicza, gdzie kilka lat temu w pobliskim Żlebem Siwarna zeszła sporej wielkości lawina. Choć nie było jej tam od ponad 30 lat. Zdarzały się też lawiny w Dolinie Kościeliskiej, Chochołowskiej, na Kalatówkach, Kondratowej, na Skupniowym Upłazie, a nawet na drodze pod Reglami...

Czytaj ostrzeżenia

- Należy też pamiętać, że pierwszy czy drugi stopień zagrożenia lawinowego wcale nie oznacza, jak często tłumaczą to sobie turyści, że w górach jest bezpiecznie i można iść na każdy szlak - podkreśla Tomasz Wojciechowski. To przy "dwójce" doszło do największych lawinowych tragedii w Tatrach - pod Rysami, gdzie w 2003 r. zginęło siedmioro licealistów i ich opiekun z Tychów oraz w Małej Świstówce w 2004 r., gdy zginęło czworo grotołazów z nowosądeckiego klubu speleologicznego. - Z naszych wyliczeń wynika jednoznacznie, że do wypadków lawinowych dochodzi najczęściej przy drugim i trzecim stopniu - podkreśla ratownik Adam Marasek.

Wypożycz sprzęt

Sprzęt do chodzenia po górach można wypożyczyć. W Zakopanem, m.in.

• w Alpin Sport na Krupówkach 11 (tel. 182017095)

•w Tatra Trade, ul. Droga na Bystre 2A (tel. 182013428)

•w Górskim sklepie sportowym przy ul. Kościuszki 15 (tel. 182011575)

Za wypożyczenie sprzętu za dobę zapłacimy:

*czekan - 10-15 zł (kaucja - 100-150 zł)

*raki - 15 zł (100-200 zł)

*detektor - 15-20 zł (100-200 zł)

*sonda - 10-15 zł (100-150 zł)

*łopatka - 10-15 zł (100 zł)

*cały zestaw lawinowy - 30 zł (300-700 zł)

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto