Sprawa fałszowania zaświadczeń straży pożarnej wyszła na jaw kilka tygodni temu. Wówczas prokuratura zajęła się dwudziestoma przypadkami fałszowania zaświadczeń, które właściciel pensjonatu winien przedstawić Kuratorium Oświaty. Fałszowano zarówno pieczęcie, jak i podpisy komendanta straży. Fajermani doszli do tego w trakcie kontroli - okazało się, że nigdy nie robili żadnej kontroli w tych 20 obiektach.
Teraz 34-letnia Barbara T. i 59-letnia Maria Ł. zostały oskarżone o sfałszowanie opinii komendanta Powiatowej Straży Pożarnej w Zakopanem. Maria Ł. poprzez takie działanie mogła narazić swoich młodych gości na niebezpieczeństwo.
Góralka od paru lat przyjmowała na turnusy dzieci i młodzież. Jednym z organizatorów takiego turnusu była Bożena P., mieszkanka Ostrołęki. Kobieta przyjeżdżała z dzieciakami regularnie co roku, do pensjonatu oskarżonej w Poroninie. Za każdym razem musiała otrzymać od Marii Ł. opinię straży pożarnej na temat bezpieczeństwa budynku. Z tą opinią - zawsze pozytywną, organizatorka zgłaszała się do Kuratorium Oświaty i występowała o wydanie zaświadczenia zgłoszenia wypoczynku. Następnie kurator przesyłał tą rejestrację wraz z kopią opinii do komendy straży pożarnej w Zakopanem, aby strażacy mogli zweryfikować dane i porównać je ze swoimi danymi.
W tym wypadku funkcjonariusze straży dopatrzyli się pewnych niezgodności. W czerwcu 2010 roku wydali co prawda pozytywną opinię dla pensjonatu z Poronina,
jednak z zaznaczeniem, że nie dotyczy to IV kondygnacji budynku, na której znajdowały się dwa dodatkowe pokoje. Strażacy uznali bowiem, że to piętro nie nadaje się do bezpiecznego użytku.
Oskarżona niewiele sobie z tego zrobiła i przesyłając dokumenty faksem do Marii Ł., organizatorki turnusu, zagięła kartkę, tak, że zdanie " za wyjątkiem IV piętra" zniknęło.
Barbara T., na sali sądowej przyznała, że pensjonat jest zapisany na nią, ale to mama - Maria Ł., zajmowała się wszystkim.
- Jakieś siedem lat temu wyjechałam do Stanów Zjednoczonych i wróciłam dopiero przed dwoma laty - tłumaczyła pani Barbara. - Dałam mamie upoważnienie i ona zajmowała się wszelkimi formalnościami.
Maria Ł. nie przeczyła zeznaniom córki i powiedziała, że ona wynajmuje pokoje, zajmuje się wszystkim od A do Z, a córka nie ma z tym nic wspólnego. 59- letnia góralka przyznała się do winy.
- Bardzo żałuję swojego postępowania, rozumiem jego naganność i głęboko nad tym ubolewam - mówiła na sali rozpraw kobieta. Wyjaśniła, że nie ujawniła całej opinii, bo ktoś jej zasugerował, że w ten sposób podniesie atrakcyjność swojej oferty i wynajmie więcej pokoi.
W efekcie Barbara T. została uniewinniona, a Marii Ł. sąd nakazał wpłacić 800 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Wyrok jest nieprawomocny.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?