W miniony piątek sąd w Łodzi odrzucił apelację zakopiańskiego urzędu gminy i podtrzymał w całości wyrok pierwszej instancji.
- My, Związek Podhalan i gmina Zakopane, mamy do zapłacenia 180 tysięcy złotych i wypłacanie tej pani dożywotniej renty po 300 złotych miesięcznie - wyjaśnia Jadwiga Kluś, której mąż powoził feralnym zaprzęgiem. - Sąd orzekł tak zwaną zapłatę solidarną, co znaczy, że adwokat będzie ściągał ją od najbogatszej strony, w tym przypadku od gminy Zakopane. A gmina może nas pozostałych zaskarżyć. Czy jednak gmina zechce zapłacić? Czekamy - dodaje pani Jadwiga.
Z wypowiedzi burmistrza Zakopanego wynika, że gmina raczej nie zamierza sama płacić odszkodowania. - Podzielimy się kosztami ze Związkiem Podhalan - zaznacza burmistrz Janusz Majcher. Na pytanie, czy również z rodziną Klusiów, mówi wymijająco, że prawnicy gminy czekają na uzasadnienie wyroku i wtedy dopiero będą się zastanawiać nad tą sprawą.
- My jako gmina jedynie wydaliśmy zezwolenie na przeprowadzenie imprezy masowej, ale nie byliśmy organizatorami Kumoterskiej Gońby i nie odpowiadaliśmy za zabezpieczenie imprezy. Ten obowiązek spoczywał na Związku Podhalan - dodaje Majcher.
Pani Jadwiga Kluś także najbardziej wini za całą obecną sytuację władze zakopiańskiego oddziału Związku Podhalan.
- Na pierwszych rozprawach sędzia i adwokat tej pani prosili, żeby się dogadać i zapłacić tej kobiecie 100 tysięcy złotych, bo na tyle była ubezpieczona impreza - wspomina pani Jadwiga. - Ale nie było z kim się dogadać, bo ze Związku nikt nie jeździł na początku na rozprawy. Jak nam powiedział ówczesny prezes pan Henryk Krzeptowski- Bohac, zakopiański oddział nie ma żadnego majątku, to im nic nie wezmą i dlatego nie jeździł.
Jak dodaje, sprawa mogła być zakończona już 4 lata temu, bez kosztów i nerwów. I wszyscy byliby zadowoleni.
W lutym 2006 r. podczas Kumoterskiej Gońby
rozgrywanej na Równi Krupowej w Zakopanem koń Stanisława Klusia, jednego z uczestników wyścigów, spłoszył się i mimo wysiłków woźnicy, by go zatrzymać, poszedł w tłum. Sanki uderzyły w Małgorzatę P., turystkę z Łodzi. Kobieta doznała ciężkich obrażeń ciała, m.in. uszkodzenia czaszki, oka, złamania ręki i obojczyka. Wymagała, jak wyjaśniała przed Sądem Okręgowym w Łodzi, gdzie toczył się proces karny - długotrwałej kosztownej rehabilitacji, co uniemożliwiło jej pracę, a tym samym pozbawiło źródła utrzymania.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?