MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzinna historia na fotografii, wpisana w polskie dzieje. Wśród Szumańskich byli powstańcy, zesłańcy i wojenny fotoreporter

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Zdjęcia Władysława i Emy Szumańskich, przywiezione z Wilna
Zdjęcia Władysława i Emy Szumańskich, przywiezione z Wilna Krzysztof Strauchmann
Po 70 latach od śmierci swojego wuja, Jacek Szumański z Nysy odnalazł w Wilnie kolekcję kilkuset rodzinnych fotografii. Jakby cały czas czekała na badacza rodzinnych historii.

Dom w Wilnie to stara, piękna i reprezentacyjna kamienica przy Alei Gedymina, jednej z ważniejszych ulic w mieście. Już nazwa tej alei pokazuje skomplikowane losy litewskiej stolicy. Aleję zbudowano w połowie XIX wieku jako Gieorgijewski Prospiekt, od kościoła św. Jerzego. Ludzie mówili na nią po prostu Jerek. Kamienice stanęły wśród drzew, partery zajęły eleganckie sklepy i restauracje.
Kiedy Wilno włączono do Polski w 1922 roku, polskie władze przemianowały ulicę na Aleję Mickiewicza. Po klęsce wrześniowej Polski w 1939 roku Wilno stało się litewskie, a aleję przemianowano na Gedymina. W 1940 roku kraje nadbałtyckie zostały zajęte przez Związek Radziecki i wprowadzono nazwę Prospekt Stalina, po odwilży od 1956 roku Prospekt Lenina. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1989 roku wróciła nazwa Alei Gedymina.

Mieszkanie Polaka mieszkaniem Litwina

W jednej z tych eleganckich kamienic na parterze od końca XIX wieku istniał sklep, a na piętrze mieszkanie przedwojennych właścicieli - Władysława i Emy Szumańskich. Oboje zmarli w czasie II wojny światowej, a troje ich dzieci wojenna zawierucha wygnała w obce kraje. Do opuszczonego mieszkania wprowadziła się rodzina litewska, jednak prywatne rzeczy Szumańskich zostały w mieszkaniu, nie ruszone. Kolekcję rodzinnych zdjęć Szumańskich ktoś spakował do pudełka i włożył gdzieś na szafę.

Do tej rodziny już po wojnie przyżenił się Rimgaudas Kazakevičius, i to on po śmierci swoich najbliższych sam mieszkał przy alei Gedymina, kiedy w 2017 roku napisał do niego niespodziewanie Jacek Szumański. Nieznajomy z Nysy. Zapytał, czy może wraz z żoną odwiedzić go kiedyś w Wilnie, w mieszkaniu związanym z jego rodziną.

- Pan Rimas Kazakevičius, profesor, człowiek wtedy ok. 70-letni, ucieszył się kontaktem z nami i umówiliśmy się na spotkanie u niego w mieszkaniu - opowiada Jacek Szumański. - Latem 2017 roku zorganizowaliśmy z żoną wyprawę na północ Polski. Znaleźliśmy nocleg pod Augustowem i na jeden dzień pojechaliśmy na Litwę do Wilna. Pan Kazakevičius przyjął nas bardzo serdecznie. Mieliśmy przemiłą rozmowę. Opowiedział nam, jak to się stało, że jest lokatorem tego mieszkania.

Wieści od kuzyna z Paryża

Władysław i Ema Szumańscy, to w trzecim pokoleniu wujowie Jacka Szumańskiego. Ojciec Władysława i prapradziadek pana Jacka byli braćmi. Pan Jacek z Nysy już od 10 lat tropi w historii dzieje swojego rodu, odnajduje zapiski, stare zdjęcia, dociera do tych części rodziny, z którymi już wygasły kontakty. Napisał i wydał w kolekcjonerskim nakładzie „Kronikę Szumańskich”, która miała już osiem wydań, każde zaktualizowane o nowe informacje.

Na trop mieszkania w Wilnie trafił …we Francji. Pojechał tam spotkać się z innym krewnym — Jerzym Szumańskim, który po wojnie wraz z ojcem wyjechał przez zieloną granicę na Zachód przed komunistycznymi represjami.

- Od mojego dziadka wiedziałem, że we Francji został po II wojnie światowej Mieczysław Szumański, z zawodu geograf wojskowy - opowiada Jacek Szumański.

Wyprawa była bardzo owocna, bowiem u Jerzego i Agnieszki Szumańskich zachowało się wiele ciekawych dokumentów rodzinnych, w tym dokumenty sięgające XVIII wieku.

W czasie rozmów z wujostwem okazało się, że w Paryżu mieszka jeszcze ktoś związany z rodziną Szumańskich — Henryk Halcewicz-Pleskaczewski , będący kopalnią wiedzy o przedwojennych losach rodziny. Takiej gratki Jacek Szumański nie mógł ominąć. Poprosił o skontaktowanie go z „kuzynem” Henrykiem, i tak spotkali się w jego paryskim mieszkaniu.

Zdjęcia wróciły do rodziny

- Henryk Halcewicz-Pleskaczewski wtedy miał już 95 lat, ale był w świetnej kondycji intelektualnej, świetnie mówił po polsku, choć żonę miał Francuzkę - wspomina Jacek Szumański. - Już przez telefon zaczął mi opowiadać, jak to przed wojną bywał w Wilnie u Szumańskich, gdzie w mieszkaniu kurant zegara wygrywał walca Szopena. Pan Henryk w czasie wojny był adiutantem ppłk. Aleksandra „Wilk” Krzyżanowskiego, dowódcy Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej. Z rozkazami od dowódcy jeździł w różne miejsca, do Lwowa, do Warszawy, często odbywając te eskapady w niemieckim mundurze. Został złapany, przeszedł śledztwo Gestapo, ale go nie zamordowali. Później trafił do jakiegoś obozu koncentracyjnego.

Po zakończeniu wojny, już na Zachodzie, Henryk Halcewicz-Pleskaczewski odnalazł brata, który wyszedł z niewoli i obaj losowali, który z nich wraca do Polski, zajętej przez sowietów, żeby opiekować się starymi rodzicami. I tak Henryk pozostał we Francji.

- Od niego dowiedziałem się, że kiedy już granica się otworzyła, to pojechał do Wilna i poszedł do mieszkania Władysława i Emy Szumańskich - mówi dalej Jacek Szumański. - Rozmawiał z właścicielem i widział u niego kolekcję rodzinnych fotografii. Od niego dostałem adres Rimasa Kazakevičiusa.

Latem 2017 roku, w czasie pogawędki przy herbatce w mieszkaniu przy Alei Gedymina, obie strony wymieniły się swoimi albumami na temat swoich losów rodowych, bo Litwin z Wilna też się zajmował genealogią, a losy jego rodziny również były skomplikowane przez wojnę.

- Pokazałem mu kronikę rodu. Umieszczone w niej fotografie jednoznacznie pokazały, że jesteśmy rodziną przedwojennych właścicieli - opowiada Jacek Szumański. - W pewnej chwili pan Rimas wyszedł z pokoju i wrócił z reklamówką, z której wyjął stos zdjęć. W takiej chwili ogarnia człowieka gorączka. Zaczęliśmy je oglądać i pokazywać sobie: A, tu jest Władysław z psem Lordem, a tam Ema. I tak się dalej ta rozmowa potoczyła, że pan Rimas podarował nam te zdjęcia. Mam wrażenie, że był przy tym autentycznie szczęśliwy. Powiedział wtedy nawet: Jak to dobrze, żeście mnie znaleźli.

List do Joasi

Po powrocie do Nysy Jacek Szumański przystąpił do żmudnej identyfikacji kilkuset wileńskich fotografii. Pomógł mu list, jaki Tadeusz Szumański, syn Władysława i Emy, napisał do Joasi — wnuczki swojej siostry, opisując w nim rodzinne losy. List ma też już z pół wieku, w ramach kolekcjonerskich i genealogicznych zainteresowań Jacka Szumańskiego trafił wcześniej do jego zbiorów.

Pan Jacek z Nysy odkrył, że fotografie z Wilna są potwierdzeniem zapisów z listu Tadeusza Szumańskiego. Już wcześniej w innych rodzinnych przekazach Jackowi Szumańskiemu udało się potwierdzić wiele informacji z „listu do Joasi”. Na przykład to, że żoną Jana Kantego Szumańskiego była krewną generała Józefa Bema. Że Leon Szumański uczestniczył w Powstaniu Krakowskim w 1846 roku pod Tarnowem. Skazano go w procesie we Lwowie w 1847 roku na karę śmierci, zamienioną potem na 12 lat więzienia. Jego skórzany mankiet spod więziennych kajdan Tadeusz Szumański, autor „Listu do Joasi”, przekazał do Muzeum Wojska Polskiego, w którego zbiorach znajduje się do dziś.

Od końca XIX wieku rodzinnym przekazom zaczynają towarzyszyć fotografie. Tadeusz w liście opisuje, że jego rodzice Władysław i Ema Szumańscy z Wilna w 1910 roku, w rocznicę bitwy pod Grunwaldem, pojechali wraz z dziećmi do Krakowa na uroczyste odsłonięcie pomnika grunwaldzkiego. Przy okazji chcieli znaleźć w Galicji szkoły dla swoich dzieci, żeby edukację zdobyły poza rosyjskim zaborem. I tak dwie córki Emy i Władysława trafiły do szkoły zakonnej w Staniątkach, a Tadeusz do szkoły męskiej w Chyrowie.

Władysław i Ema Szumańscy, choć już od lat mieszkali w Wilnie, ciągle byli jednak poddanymi austriackimi. Kiedy w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, Rosja i Austro-Węgry znalazły się w dwóch wrogich obozach, rosyjskie władze internowały ich jako obywateli wrogiego państwa. Wywieziono ich wtedy do Wiatki, 2 tysiące kilometrów na wschód. Byli współzałożycielami Komitetu Opieki nad Cywilnymi Ofiarami Wojny w Wiatce. Władysław jeździł konno albo saniami po tajdze, pływał barkami po rzekach, żeby docierać do bardziej oddalonych osad i wykupować łapówkami albo legalnie załatwiać zwolnienia dla zesłanych na Sybir Polaków.

- Historyk z Opola i znawca dziejów Wilna, dr Waldemar Wołkanowski na podstawie danych archiwalnych ustalił, że Władysław Szumański uratował z obozów 3200 osób - opowiada Jacek Szumański.

Fotki z Moskwy i z Persji

Z pierwszej połowy XX wieku zachowała się fotografia córek Szumańskich jako nastoletnich dziewcząt na dworcu kolejowym w Moskwie. Jest zdjęcie rodziny w Wiatce. Z innego rodzinnego archiwum pochodzi zdjęcie zrobione gdzieś w Persji, na którym widnieje ciotka Waleria z córkami Basią i Krysią. W czasie II wojny światowej trafiły na zesłanie do Uzbekistanu i w 1942 roku ewakuowały się stamtąd razem z Armią Andersa. Jacek Szumański dotarł i do kuzyni Krysi, która po wojnie zakończyła tułaczkę w Londynie.

Przodkowie robili te zdjęcia w fotograficznych atelier, ale także Tadeusz Szumański już jako młody chłopak musiał się pasjonować fotografowaniem i wiele zdjęć z wileńskich zbiorów zapewne wyszło spod jego ręki. W czasie II wojny światowej Tadeusz Szumański został fotoreporterem wojennym przy 2 Korpusie Armii Polskiej na Zachodzie. Zrobił kilkanaście tysięcy zdjęć. Wiele z nich można znaleźć w książce Melchiora Wańkowicza ”Bitwa o Monte Cassino”.

PS
Część zdjęć z Wilna i inne rodzinne fotografie Szumańskich są prezentowane na wystawie, którą można było obejrzeć w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Opolu, a ostatnio zostały wyeksponowane w Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej w Nysie. Wystawa nosi tytuł „List do Joasi”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Alicja Majewska o prostych włosach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rodzinna historia na fotografii, wpisana w polskie dzieje. Wśród Szumańskich byli powstańcy, zesłańcy i wojenny fotoreporter - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nysa.naszemiasto.pl Nasze Miasto