Awarię prądu, która pojawiła się we wtorek o godz. 17.09 spowodował mokry śnieg. Ok. 40 tys. ludzi przez cztery godziny nie miało prądu. - Nikomu na szczęście nic się nie stało - mówi nadkom. Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
- Po usunięciu awarii rozdzwoniły się u nas telefony o wyjących alarmach u sąsiadów. Jeden pan nam nawet mówił, że nocujący u niego turyści chcą opuścić jego pensjonat, bo nie mogą spać, gdyż u sąsiada alarm włącza się co kilkanaście minut.
Okazało się, że w całym mieście rozregulowały się alarmy antywłamaniowe. Ludzie dzwonili na policję z prośbą o pomoc w ich wyłączeniu.
Jak podkreśla Andrzej Łęcki, naczelnik wydziału spraw obronnych i bezpieczeństwa w starostwie tatrzańskim, nikt ani nic nie ucierpiało z powodu braku prądu.
- Awaryjne zasilanie poszło do szpitali, do Telekomunikacji, na pocztę, a także na Gubałówkę do stacji przekaźnikowych. Także działały sieci komórkowe i alarmowe - wyjaśnia Łęcki.
Jak dodaje, po ostatniej tak dużej awarii sprzed miesiąca, starostwo wystąpiło do wszystkich większych instytucji z pytaniem, kto ma awaryjne zasilanie. Pewne jest, że z powodu braku prądu nikt nie utknie w wagonie kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Kolejkę bowiem poruszają silniki spalinowe.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?