Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wydział do spraw Zbyt Okrutnych

Angelika Witkowska
Łukasz Żołądź
Kraków ma własne "Archiwum X. Wydział Spraw Otwartych i Niewyjaśnionych rozwiązuje najtrudniejsze, najbardziej tajemnicze sprawy kryminalne.

Matka płakała za synem kilka lat. Zniknął i nikt nie wiedział, co się z nim stało. Oprócz jednej osoby. Ale kim ona była i jakie kryła tajemnice? Tę zagadkę rozwiązać mogło jedynie "Archiwum X", czyli krakowski Wydział Spraw Otwartych i Niewyjaśnionych.

Któż to trzyma Jasieńka pod podłogą?

To było nie do pomyślenia. Dorosły, zakochany góral znika z domu bez słowa wyjaśnienia. Po prostu któregoś dnia, w poniedziałek 17 lipca 2000 roku Jan L. oznajmił: "Jadę do Ewy i zostanę u niej na noc". Ale jak pojechał, tak nie wrócił. Gdyby matka Aniela wiedziała, że syna widzi po raz ostatni, pożegnałaby się z nim inaczej. Po matczynemu.

To była szaleńcza miłość. Biały Dunajec, mała wieś pod Zakopanem. Ona bardzo młoda, on dwa razy starszy. Początkowo ukrywali swoją miłość, ale ludzie w końcu zauważyli, że mają się ku sobie. Dziewczyna płakała i mówiła, że Jasiek do niej nie dotarł. Przez trzy lata żadnego znaku życia. Ale matka miała dziwne przeczucia, bo przecież każda matka zna swoje dziecko najlepiej. Czuła. Ale policja nic nie znalazła. "Nie ma ciała, nie ma sprawy" mówi niepisana zasada. Śledztwo nic nie wykazało, więc sprawę odłożono do akt.

Trzy lata później, na prośbę zakopiańskiej policji, te same akta dostają w ręce agenci ze specjalnej grupy nazwanej przez krakowskie media Archiwum X. Agenci postanawiają pojechać do Białego Dunajca i spokojnie przyjrzeć się sprawie. Nie ujawniają w środowisku kim są, skąd się tu wzięli i po co przyjechali. Ale wypytują. Delikatnie, nienachalnie. Chcieli zrozumieć Jaśka.

- Znamy przypadki, że osoby potrafiły wyjść i wrócić po 20 latach. Ale nie dorosły, zakochany góral - mówi Bogdan, szef grupy Archiwum X.

Kluczem do sprawy okazała się dalsza historia Ewy, która dziesięć miesięcy po zniknięciu Jana wyszła za mąż za Stanisława C. Wkrótce urodziła mu córeczkę i razem tworzyli szczęśliwą rodzinę, mieszkając w pięknym góralskim domu. Czy tak zachowuje się szlochająca za ukochanym chłopakiem dziewczyna? A jakby Jasiek wrócił? Musiała wiedzieć, że nie wróci.

Policjanci z Archiwum X nie mieli wątpliwości. Ewa Ż. musiała mieć coś wspólnego z zaginięciem Jana L. Po kolejnym przesłuchaniu 25-letnia kobieta przyznała, że wcześniej kłamała. Ewa chciała się uwolnić z tego związku, poznała innego mężczyznę, ale Jan L. nie pozwalał jej odejść… Tego lipcowego dnia, kiedy Jan L. przyjechał do Ewy Ż., zabiła go. Ciało razem z rowerem schowała pod podłogą w korytarzu. Myślała, że teraz skończy się jej koszmar. Ale podłoga trzeszczała dzień po dniu. Jakby inaczej…

Wydział Archiwum X zawiązał się poniekąd sam…

Nie przechodzili przez żadne castingi, nikt ich nie wybierał. Oni wybrali się sami. Trochę przypadkiem, trochę przez szczęśliwy zbieg okoliczności. Takie zbieżne przyjaźnie.

- Mieliśmy farta, że rzucili nas do jednej komendy. Zaczęliśmy pracować razem przy pewnej bardzo trudnej sprawie. Zauważyliśmy, że świetnie się nam razem współpracuje. Do tego doszły sukcesy. Zgraliśmy się - mówi Bogdan.

W Archiwum X pracują tylko najlepsi, o nietuzinkowym spojrzeniu i detektywistycznym nosie. Czytają książki o Sherlocku Holmesie, podziwiają dzieła Jerzego Nowosielskiego, czytają książki słynnego polskiego psychiatry Antoniego Kępińskiego. "Gdy zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie" mówił niemiecki filozof Fryderyk Nietsche. Lecz to spostrzeżenie - jak mówią agenci - ma odzwierciedlenie w życiu realnym. Dlatego przy prowadzeniu tak ciężkich spraw muszą odreagować. Niektórzy zatracają się w filozofii.

Z wydziałem współpracują funkcjonariusze po ASP. To oni uczą, jak postrzeganie może zmienić całokształt widzenia. W Archiwum X nie działają schematami. Wszystko indywidualizują. Nigdy nie posługują się "wzorem" na sukces. Nigdy nie powielają tych samych zasad pracy. Ich motto, to brak metod.

O tym jak Mietek znalazł się za ścianą…

Mieczysław K. codziennie jeździł do pracy swoim renault megane. Był pracownikiem firmy budowlanej i wydawało się, że lubił swoją pracę. Dzięki niej mógł sobie pozwolić na całkiem przyzwoity standard życia. Nie zadłużał się i jeszcze oszczędzał. W maju 2005 roku zjadł śniadanie, pojechał do pracy. I po chłopie. Zaniepokojona Gabriela K. następnego dnia zgłasza zaginięcie męża.

- Policja znalazła porzucony samochód w pobliżu zalewu w krakowskim Kryspinowie. Utopił się? Uciekł? Żona wyglądała na załamaną, a policja przyjęła, że Mieczysław K. uciekł, bo nie chciał dłużej żyć, jak do tej pory. "Nie ma ciała, nie ma sprawy". Stara śpiewka.

Sprawa jest - uznała po latach grupa Archiwum X, kiedy przeglądała akta osób zaginionych. - Było w tym coś dziwnego. Ciężko to nazwać. Zresztą my nie zawsze kierujemy się racjonalnymi przesłankami. Coś nam, nazwijmy to, nie pasowało - mówi Bogdan.

To, co mówiła żona zaginionego, nie podobało się agentom. Ona też im się nie podobała. Szybko wykryli, że kobieta spotyka się z 43-letnim mężczyzną, Jerzym S., który już trzy tygodnie po zaginięciu męża wprowadził się do niej. Ale romanse się zdarzają. Szukali dalej. Okazało się, że akt własności samochodu Mieczysława K. jeszcze przed zaginięciem został sfałszowany i przepisany na żonę. Wystarczyło. Teraz należało znaleźć Mieczysława.

Tymczasem w mieszkaniu Jerzego S., wynajmujący je studenci często skarżyli się na "dziwne zapachy" w kuchni. Stosowali odświeżacze powietrza, zapalali zapachowe świece. Nic nie pomagało. Grupę Archiwum X oprócz nienaturalnie uwrażliwionych na zapachy studentów zaintrygował również rozkład mieszkania, które w kuchni posiadało dziwną wnękę. Gdy przeanalizowali ułożenie innych mieszkań w bloku, okazało się, że żadne takiej wnęki nie posiadało.

Pozostało skuć dziwną dobudówkę. We wnęce w foliowym worku znajdowały się zamurowane, rozkładające się zwłoki Mieczysława K.

Filmowego zakończenia nie było, choć jak w filmie się zaczęło. Gabriela K. poznała Jerzego S. na planie filmowym filmu "Lista Schindlera". On grał tam esesmana, ona Żydówkę. Gdy ich romans zaczął kwitnąć, Mieczysław K. okazał się zbędny. Żona zabitego i jej "przyjaciel" trafili za kratki. On na 25 lat, ona na 12.

O Kasi, co całą Polską wstrząsnęła …

Kiedy Kasia zniknęła, jej mama czekała na nią u lekarza. Tam się umówiły. Ale Kasia nie przyszła. Nie wróciła z zajęć. Czwartek 12 listopada 1998 roku był ostatnim, kiedy widziano Katarzynę Z. 23-latka studiowała religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Była środa, początek stycznia, ok. godziny 16. Mieczysław M., kapitan pchacza Łoś żeglującego po Wiśle, siedział w sterówce. Robiło się ciemno, kapitan chciał zacumować. Nagle obroty śruby gwałtownie spadły. Sądził, że to jakaś gałąź. Ale był zbyt zmęczony, żeby walczyć z blokadą. Następnego ranka z przerażeniem odkrył, że to nie gałąź wkręciła się w śrubę, ale ludzka skóra. Dotarło to do niego dopiero po tym, jak zobaczył ludzkie ucho.

Ale to nie wszystko. Osiem dni później na kracie, która zatrzymuje nieczystości, żeby nie wpływały do Wisły, znaleziono ludzką nogę obciętą w kolanie i fragmenty spodni. Należały do Kasi. W kwietniu potwierdziły to badania DNA. Krakowianki przestały wychodzić po zmroku na samotne spacery. We wrześniu 2000 roku prokuratorskie śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Ale policja szukała dalej. Sprawę przejęło Archiwum X.

Zbrodnię zaczęto porównywać do filmu "Milczenie owiec" zrealizowanego na podstawie książki Thomasa Harrisa, a mordercę Kasi media nazwały polskim Hannibalem Lecterem. Co więcej, film oparty na autentycznej historii człowieka, który zszywał kostium z kawałków skóry, mógł być inspiracją dla sprawcy. Taki przypadek oskalpowania ludzkiej skóry jest jedyny na świecie, jak dowiedzieli się agenci.

Po 13 latach od brutalnego morderstwa następuje przełom w śledztwie. Funkcjonariusze trafili na nowe ślady, ale dla dobra śledztwa nie chcą o nich mówić. Wiemy, że przy tej sprawie po raz pierwszy na tak ogromną skalę użyte zostały w Polsce badania DNA. Nic więcej nie chcą i nie mogą powiedzieć. Ale obiecują, że zabójca Kasi zostanie schwytany.

Czas działa na naszą korzyść - mówią policjanci z Archiwum X. Przez miesiące, a niekiedy nawet lata, osoby, które popełniły zbrodnię, jeszcze jakoś radzą sobie z napięciem. W pewnym momencie nie wytrzymują jednak psychicznie. I zaczynają popełniać błędy.

Przez 13 lat działalności Archiwum X rozwiązało 16 bardzo trudnych spraw, które przed laty ich koledzy odłożyli w kartonowych pudłach na półki z nadzieją, że ktoś kiedyś znajdzie nowy trop. Oni nie odpuszczają.

Zobacz na MM:Wywiady | Serwis motoryzacyjny | Photo Day - plenery fotograficzne |
Blogi | Zdrowie i uroda | Konkursy MM | MoDO
| Inwestycje | Recenzje | Rowery
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto