Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Suchej Horze polaków już nie uświadczysz

Tomasz Mateusiak
W Suchej Horze, słowackiej wiosce graniczącej z Chochołowem, jeszcze 10 lat temu było handlowe eldorado. W niemal co drugim domu działały "potraviny", czyli wypchane po brzegi alkoholem i słodyczami sklepy spożywcze, w których 99 procent klientów stanowili Polacy. Przyjeżdżaliśmy do wioski, by zaopatrzyć się w hektolitry śmiesznie wówczas taniego piwa czy rumu.

Od kiedy jednak rząd Słowacji zastąpił korony europejską walutą, ta bogata kiedyś wioska zaczęła upadać w oczach. Dziś mieszkają tu głównie emeryci. Młodzi za chlebem wyjechali w świat. - U nas umarliby z głodu - mówią ci z mieszkańców Suchej Hory, którzy zostali.
Wspomnień czar...
U dorastającego w latach 90. górala na hasło "jedziemy na Słowację" dalej na twarzy pojawia się uśmiech. To efekt przyzwyczajenia z dzieciństwa. Przed 2000 r. do naszych południowych sąsiadów większość mieszkańców Podhala jeździła co niedzielę. Kupowaliśmy na Słowacji alkohol (nawet o połowę tańszy niż w Polsce) i jeszcze tańsze, dobre gatunkowo słodycze. Podobnie robili turyści. Dla wielu podczas wakacji na Podhalu "zakupowa" wycieczka na Słowację była równie ważna jak wyjście na Giewont czy Gubałówkę.
Nic więc dziwnego, że dzięki takiemu podejściu przygraniczne wsie na Słowacji rosły w siłę. Za polskie pieniądze co rusz powstawały nowe domy i sklepy spożywcze. W Suchej Horze w najlepszym okresie działało ok. 30 sklepów. Sporo jak na wieś z 670 mieszkańcami.
To cholerne euro!
Dziś Sucha Hora (podobnie jak inne miejscowości przy granicy) jest cieniem samej siebie sprzed zaledwie 10 lat. Dla kogoś, kto pamięta, jak życie wyglądało tu kiedyś, miejscowość wydaje się opuszczona. Ze wspomnianych 30 potravin ostało się równo 5. Z pozostałych już dawno poznikały wielkie niegdyś szyldy zapraszające klientów na tanie zakupy. Nie stoją już przed nimi auta z polskim rejestracjami.
- Nie ma się co dziwić. Kiedyś z Polski miałem 300 klientów dziennie. Teraz jest pan pierwszym w tym tygodniu (to była środa - przyp. red.) - mówi Maria Skorusa, właścicielka sklepu spożywczego mieszczącego się dosłownie 10 metrów od granicy z Polską. Kobieta pokazuje dziennikarzowi "Krakowskiej" na półkę z alkoholami. - Tu jest przyczyna naszego upadku. Przestaliście przyjeżdżać, bo na końcu ceny nie ma już korony tylko znak euro (do tego na Słowacji w stosunku do lat 90. wzrosła akcyza - przyp. red.). Przez to wszystko jest droższe niż u was w Polsce - dodaje kobieta. Twierdzi, że swój sklep spożywczy utrzymuje już tylko z przyzwyczajenia.
- Są miesiące, że z emerytury do niego dopłacam. Gdzie się podziały te czasy, kiedy zatrudniałam 7 ekspedientek? - wzrusza ramionami na pożegnanie.
Sami kupują w Polsce
Przed kolejnym sklepem we wsi wita nas kobieta zamykająca jego drzwi na kłódkę. Jest równo południe, więc widok jest co najmniej dziwny. - Pan z Polski? To świetnie! Może podwiózłby mnie pan do Chochołowa? Muszę zrobić zakupy - pyta naszego reportera Maria, właścicielka potravin. Gdy pytamy, czemu nie zrobi zakupów u siebie, odpowiada, że we własnym lokalu, nawet gdyby odliczyła swoją marżę, wydałaby więcej, niż wyciągnie z portfela w pobliskim Chochołowie. - Wszystkiemu winne to przeklęte euro. Nie wiem, po co nasz rząd je wprowadzał. Za czasu koron żyliśmy tu jak pączki w maśle. A teraz? Z tych 30 sklepów zostało 5. Większość ludzi nie ma pracy. Co szczęśliwsi znaleźli ją w położonej 15 km dalej Trstenie. Inni wyjeżdżają na saksy do Anglii, Czech lub do Polski. U nas zostali tylko emeryci, którzy utrzymują się z gazdówek. Z kwitnącej wioski zrobiliśmy się po prostu biedni - nie kryje żalu kobieta.
Nie idźcie naszą drogą!
W rozmowach z kolejnymi mieszkańcami Suchej Hory słowo euro pada jeszcze wielokrotnie. Zawsze w negatywnym kontekście.
- U nas we wsi wprowadzenie tej waluty boli ludzi podwójnie - mówi Anna Goral, sprzedawczyni z kolejnego sklepu, który ostał się w Suchej Horze. Sama skończyła ekonomię na uniwersytecie w Bańskiej Bystrzycy, więc jak twierdzi, pewne mechanizmy rozumie lepiej.
- Po pierwsze, euro odebrało nam klientów z Polski, dzięki którym w Suchej Horze przez 20 lat żyło się świetnie. Tak dobrze, że cała Słowacja nam tego zazdrościła! - przekonuje.
Kobieta mówi też, że po wprowadzeniu tej waluty zbiednieli wszyscy Słowacy. Gdy wymieniono walutę, ceny wzrosły, a płace zmalały. Dlatego nasza rozmówczyni ma dla Polaków radę. - Za nic nie zgadzajcie się na wprowadzenie euro w swoim kraju. Jeśli wasz premier będzie się upierał, żeby jednak było euro, wyślijcie go do naszej wsi. Tu jest najlepszy przykład, że waluta z Brukseli z bogatego człowieka szybko zrobi biedaka!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto