Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tatry: Ratownicy czekają na pieniądze

Halina Kraczyńska
Halina Kraczyńska
Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego od pół roku czekają na pieniądze z ministerstwa finansów. Obecnie uzbierała się już kwota około 140 tysięcy złotych. Jak mówi naczelnik Jan Krzysztof, brak tych pieniędzy zaczyna im już doskwierać.

- Na razie siedzimy cicho, ale jak nie dostaniemy do 30 czerwca tych zaległych pieniędzy, podejmiemy mocniejsze działania, bo dłużej nie możemy już czekać - podkreśla Czesław Ślimak, wiceprezes TOPR.

Nie chce jednak zdradzić, w jaki sposób ratownicy po 30 czerwca zamierzają protestować przeciwko takiej postawie resortu. Czyżby strajk?
- Jestem z natury optymistą i ciągle mam nadzieję, że te pieniądze jednak w lipcu się znajdą - odpowiada na pytanie o formy protestu prezes Ślimak.
Ale jak sam przyznaje, sprawy z przekazaniem TOPR na rzecz środków ze sprzedaży biletów wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego komplikują się. Przypomnijmy, TOPR co roku otrzymywał bezpośrednio od TPN ok. 700-800 tysięcy złotych, co stanowiło 15 proc. dochodów z biletów wstępu. Jednak od 1 stycznia, po zlikwidowaniu gospodarstw pomocniczych przy Park, gdy TPN każdą zarobioną złotówkę musi odprowadzić do budżetu państwa, ratownicy nie otrzymali żadnej transzy pieniędzy. A powinni co kwartał. Tak stanowią zapisy w ustawie o ochronie przyrody.

- Od pół roku ministerstwa nie zdołały wypracować odpowiednich procedur przekazania nam tych środków. Nie wiadomo ciągle, kto ma nam je dać - mówi wiceprezes TOPR. - Ostatnio usłyszeliśmy w Warszawie, co prawda nieoficjalnie, że powinien nam pieniądze przekazać Park...
Zbigniew Krzan, wicedyrektor TPN jest zaskoczony taką informacją. - A skąd my mamy wziąć - pyta. - My tak samo jesteśmy żebrakami w ministerstwie finansów. TOPR, jak my, może tylko otrzymać pieniądze z rezerwy celowej.

Dyrektor Krzan dodaje, że wszystkie zarobione pieniądze oddają do budżetu i nie mogą z nich np. potrącić transzy dla TOPR. - Środki, które otrzymaliśmy w dwóch transzach, musimy przeznaczyć na działania, które wcześniej bardzo szczegółowo zatwierdza ministerstwo środowiska - wyjaśnia Krzan.
Naczelnik Krzysztof podkreśla, że mimo tej sytuacji, turyści wędrujący po Tatrach, na pewno będą mieli zapewnioną pomoc TOPR.
- Jakoś będziemy musieli sobie poradzić. Najwyżej pożyczymy pieniądze, ale to też kosztuje. Albo niektóre płatności uregulujemy w późniejszym terminie - tłumaczy naczelnik.

Ratownikom zdarzało się już brać kredyt na działalność, ale w ten sposób ratowali się na koniec roku. Po raz pierwszy być może będą zmuszeni zrobić to też w środku roku. A najgorsze jeszcze przed nimi, bo trzecia transza, najwyższa, ok. 500 tys. zł., wypłacana im była po wakacjach. Bez niej, jak twierdzi Ślimak, naprawdę będzie trudno. Przeznaczali ją częściowo na wypłaty i sezon zimowy.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rabka.naszemiasto.pl Nasze Miasto