- Jestem tu co roku od 1997, czyli od czasu reaktywacji Jazz Campingu - mówił Zbigniew Namysłowski, saksofonista jazzowy. - Pierwszy raz jednak byłem tutaj w 1959 r., kiedy przyjeżdżali do schroniska Roman Polański, Irena Kwiatkowska i wiele innych znanych osobistości.
Tegoroczny Jazz Camping przeszedł do historii jako impreza, która cieszyła nie tylko miłośników jazzu, ale i góralskiego grania. W środę bowiem zagrali jazzmani razem z kapelą góralską.
- Bardzo, bardzo mi się podobało to połączenie - mówiła Julia Suszek, która podziwiała występy muzyków na Kalatówkach. - Imponujące było to, jak jeden z muzyków grał na perkusji. Grał tak szybko, że nie było widać jego rąk - albo jak jazzmani zgrywali się z kapelą góralską. Super. Nie dziwię się, że dostali owację na stojąco - dodała Julia.
W pozostałe dni odbywały się klasyczne jam session. Na prawdziwe granie trzeba było jednak czasami czekać i do północy.
- Nieraz jest tak, że muzycy potrzebują czasu, żeby się rozgrzać i dopiero po jakimś czasie zaczynają cudownie grać - twierdziła Ewa Kowalczyk, stała bywalczyni Jazz Campingu. - Na przykład w trakcie finałowego koncertu od razu się zgrali i dali fenomenalny koncert. Poza tym przyjechało tu dużo młodych muzyków, którzy mają naprawdę duży talent.
Tegoroczna edycja Jazz Campingu na Kalatówkach ściągnęła także osoby, które po raz pierwszy brały udział w tym festiwalu.
Ci ludzie już po pierwszym koncercie zaznaczali, że nie wiedzieli, iż jazz w bajecznej górskiej scenerii może być tak inny od tego słuchanego w klubach czy salach koncertowych.
- Jestem tu po raz pierwszy, dzięki koleżance, która mnie wyciągnęła - przyznała Jola Podsiadłowska, mieszkanka Zakopanego. - Bardzo mi się podoba. Na pewno wrócę tu za rok.
Dowodem na to, że muzyka łączy pokolenia była publiczność przybywająca na Kalatówki. Na koncerty przychodzili bowiem młodzi i nieco starsi. Bawili się w jednej sali, tak samo z przejęciem słuchali improwizacji jazzowych i żywiołowo reagowali na każde solówki zagrane przez muzyków.
- Dla mnie Jazz Camping to nie tylko koncerty, muzyka i jazz. Dla mnie to też możliwość spotkania się z dawno niewidzianymi znajomymi. Siadamy razem przy jednym stoliku, przeżywamy muzykę, rozmawiamy i wspominamy dawne edycje Jazz Campingów - podsumowuje Ewa Kowalczyk.
W tym roku w hotelu górskim wspólnie zagrało 30 muzyków. - Byli wśród nich nie tylko starsi, ale i wielu młodych. Poza tym muzycy pochodzili nie tylko z Polski, ale także z Ukrainy - wylicza jeden z pracowników hotelu na Kalatówkach.
Ogromny entuzjazm wzbudzała gra Zbigniewa Namysłowskiego. - Publiczność na Kalatówkach zawsze jest bardzo dobra. To oczywiste. Kto ma tu przychodzić, jeżeli nie fani jazzu? - pytał retorycznie Namysłowski.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?