Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strażacy z Podhala ratowali w Szczekocinach

Tomasz Mateusiak
Mł. kpt. Rafał Urbaniak (z lewej) na Śląsk pojechał wozem, widocznym na zdjęciu. Wiózł w nim namioty
Mł. kpt. Rafał Urbaniak (z lewej) na Śląsk pojechał wozem, widocznym na zdjęciu. Wiózł w nim namioty Tomasz Mateusiak
Wżyciu strażaka nie ma rzeczy pewnych - mówi młodszy kapitan Rafał Urbaniak. Pracujący w nowotarskiej remizie strażak przez całą niedzielę miał bawić się wraz z kolegami w organizowanej w Bukowinie Tatrzańskiej Familiadzie Strażackiej. Wieczorem do ratowników dotarła jednak wstrząsająca wiadomość. Komunikat brzmiał: na Śląsku zderzyły się dwa pociągi! Na miejscu może być kilkudziesięciu zabitych. - W ciągu kilku minut byliśmy gotowi do wyjazdu - dodaje kapitan Urbaniak.

Od kiedy w Polsce obowiązuje Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy, pracujący w zawodowych jednostkach strażacy nigdy nie wiedzą, gdzie w przypadku katastrofy komunikacyjnej czy klęski żywiołowej wyślą ich dowódcy. W skrajnych przypadkach fajermeni mogą być bowiem poproszeni o pomoc w akcji prowadzonej na drugim końcu kraju czy nawet za jego granicami. Taki rozkaz padł też w niedzielę dla strażaków z nowotarskiej remizy.

- Nasza jednostka jest dosyć szczególna - mówi młodszy kapitan Rafał Urbaniak. - Kilka lat temu zostaliśmy wyposażeni w specjalny samochód mogący przewozić kontenery. To tak zwany pojazd kwatermistrzowski, w którym znajduje się kilkadziesiąt namiotów, koców, kuchenek, czyli rzeczy potrzebnych do organizacji w okolicach wypadku miasteczka dla strażaków lub poszkodowanych w katastrofie. To właśnie tym samochodem wraz z kolegą pojechałem w niedzielę na Śląsk.
Jak dodaje strażak do kolejowego wypadku skierowano też wóz bojowy z ich jednostki. W drodze z Podhala góralom towarzyszył generała Wiesław Leśniakiewicz, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej, który przyjechał do Bukowiny na familiadę.

- Łącznie w akcji prowadzonej po katastrofie kolejowej w Szczekocinach brało nas udział trzech - mówi Urbaniak. - Oprócz mnie byli tam Paweł Kantor i Piotr Jankowiak. Tylko ten ostatni, wjechał w pobliże katastrofy i widział wraki pociągów. To ponoć był naprawdę przerażający widok! Blacha lokomotyw i wagonów była pognieciona jak papier... Czekaliśmy w obwodzie na rozkaz włączenia się do akcji.

Kilkanaście godzin po powrocie góralskich fajermanów do domu, media podały informację, że jedną ze śmiertelnych ofiar katastrofy był ich krajan z Nowego Targu - 55-letni Stanisław G., księgowy nowotarskiej spółdzielni mleczarskiej. W sumie w wyniku wypadku, do jakiego pojechała nowotarska trójka, zmarło 16 osób a kolejnych kilkadziesiąt zostało rannych.

- Taka nasza rola, że często wyruszamy w miejsca, gdzie dzieją się ludzkie tragedie - mówi komendant straży pożarnej w Nowym Targu, starszy kapitan Mariusz Łaciak. - Kiedy w niedzielny wieczór chłopcy pojechali do wypadku, pewnie nawet nie zdawali sobie sprawy, jak potworne było zderzenie pociągów. Mam nadzieje, że w przyszłości podobnych zdarzeń w naszym kraju nie będzie. Jeśli jednak znów doszłoby do tragedii czy klęski żywiołowej, obiecuję, że będziemy przygotowani do wyruszenia na pomoc ofiarom.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto