Śmiertelny wypadek w Tatrach. Kobieta spadła z Przełęczy Zawrat. Zginęła na oczach partnera

Do wypadku doszło późnym popołudniem. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zostało zaalarmowane o wypadku o godz. 19.39. Ratowników wezwał partner kobiety, który widział jej upadek.

- Kobieta spadła na północną stronę, w kierunki Hali Gąsienicowej. Poniosła śmierć na miejscu – mówi Andrzej Maciata, ratownik TOPR.

Mimo kłębiących się chmur, ratownikom udało się dolecieć na miejsce śmigłowcem. Ciało kobiety zostało przetransportowane na pokładzie śmigłowca, a turysta został sprowadzony w bezpieczne miejsce, a następnie przewieziony do Zakopanego.

Jak zaznacza ratownik, zarówno zmarła kobieta, jak i jej partner, nie posiadali żadnego zimowego sprzętu, czyli raków, czekana i kasku. Tymczasem po północnych stronach w szczytowych partiach nadal zalega sporo śniegu. Poruszanie się w takim środowisku wymaga użycia raków (nie raczków), a także czekana i kasku.

- Ten sprzęt jest obowiązkowy w obecnym czasie. Tym bardziej, że w najbliższych dniach nocami temperatura spada poniżej zera. Śnieg będzie twardy i śliski. Po południowej stronie nie będziemy raków potrzebowali, bo tam już śniegu praktycznie nie ma. Ale po północnej stronie ten sprzęt jest obowiązkowy – mówi Andrzej Maciata.

Zastanawiającą sprawą jest także godzina, w której doszło do wypadu – przed 20. Zdaniem ratowników to zdecydowanie zbyt późna pora, by dopiero osiągać partie szczytowe. Gdyby nie doszło do wypadku, para musiałaby wracać do miasta już po ciemku.

Dlatego TOPR apeluje do turystów o rozpoczynanie dłuższych wycieczek z samego rana. Na wiosnę i latem jest to także o tyle istotne, że będziemy mieli większe szanse uniknąć burz w górach. Te statystycznie najczęściej zdarzają się w godzinach południowych i popołudniowych.