Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powitanie Kamila Stocha jak Wojciecha Fortuny?

Tomasz Mateusiak, Łukasz Bobek
Wacław Klag
Takiej fety na Podhalu nie było od dawna - zapowiadają organizatorzy powitania Kamila Stocha, które dla mistrza olimpijskiego w Soczi jest już szykowane w rodzinnym Zębie. Co ciekawe impreza niespodzianka odbędzie się, choć sam skoczek kilka dni temu na łamach "Gazety Krakowskiej" zaapelował do kibiców, by fety na jego cześć nie organizować teraz, a dopiero po sezonie.

Zdaniem Kamila Stocha świętowanie z kibicami może go bowiem wybić z formy, a on także po igrzyskach chce przecież skakać i wygrywać. O tym, że prośba mistrza jest sensowna przekonuje też... Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski w skokach sprzed 42 lat.

Jest 4 marca 2013 roku. Do wioski Ząb na Podhalu późnym popołudniem z Włoch wraca Kamil Stoch. Jest opromieniony, bo na szyi ma zdobyte kilka dni wcześniej medale Mistrzostw Świata. Złoty z konkursu indywidualnego i brązowy za 3 miejsce w drużynie. - To, co sie wtedy działo, to było szaleństwo - mówią górale.

- Na miejscowym stoku zgromadziło się kilkaset ludzi, którzy wiwatowali na cześć mistrza - mówi Renata Gał, mieszkanka Zębu. - Były śpiewy, Kamil został udekorowany hetmańską czapką. Myślę, że teraz, gdy Kamil zdobył złoto olimpijskie (a być może wkrótce dołoży do tego kolejne medale), feta będzie jeszcze większa. Zresztą przygotowania do niej już trwają. Myślę, że będziemy się z mistrzem super bawić.

To o czym marzą kibice, samego Stocha napawa przerażeniem. - Wolałbym uniknąć hucznych powitań organizowanych na moją cześć zaraz po powrocie z olimpiady - powiedział w poniedziałek w rozmowie z "Gazetą Krakowską".

- Na to przyjdzie czas po zakończeniu sezonu. A teraz takie fety zabiorą mi mnóstwo czasu i energii, którą chcę poświęcić na treningi. Po igrzyskach jest jeszcze sporo konkursów Pucharu Świata, na których chcę wypaść dobrze. Dlatego na świętowanie medalu przyjdzie czas po sezonie.

Tyle mistrz z Soczi. Czy jednak jego prośby zostaną wysłuchane? Znając górali, raczej wątpliwe. Wszyscy bowiem uznają, że słowa Kamila to kwestia jego skromności, a nie faktyczna niechęć do powitania.

- Przecież gdybyśmy takiego nie zrobili byłby wstyd, że krajanie nie umieją cieszyć się z sukcesu Stocha - mówi Dawid Bryniarski, kibic skoków z Zakopanego. - A my się przecież cieszymy, i to bardzo. Powitanie musi być.
Co ciekawe, słowa Kamila Stocha o destrukcyjnym wpływie uroczystości powitalnych na sportowca potwierdza Wojciech Fortuna, zakopiańczyk i mistrz olimpijski z Sapporo z 1972 rok. - Mnie po powrocie z Japonii witały w Zakopanem tłumy - wspomina Fortuna.

- Pod urzędem miasta w Zakopanem zgromadziło się chyba z 50 tysięcy osób. Wraz ze Stanisławem Marusarzem musiałem wyjść na dach urzędu, by widzieli mnie wszyscy zgromadzeni. To była feta, jaką Podhale zorganizowało później tylko dwa razy, wtedy gdy góry odwiedzał papież Jan Paweł II w 1979 i 1997 roku.

Jak dodaje były skoczek, to świętowanie przeciągało się najpierw na kilka dni, a później tygodni, w trakcie których lała się... wódka. - A że ja, co szczerze przyznaję, nie umiałem odmawiać, wielotygodniowe świętowanie całkowicie wytrąciło mnie z formy - dodaje Fortuna. - Skutkiem tego skakałem coraz gorzej i tak naprawdę po olimpiadzie byłem już na sportowej równi pochyłej.

Dlatego, choć "stary mistrz" wątpi, by identycznie stało się ze Stochem (bo jak dodaje to mądry chłopak), to jednak przestrzega przed "robieniem z niego boga" na wielkich fetach. Psychika sportowca może sobie z tym nie poradzić. - Zresztą przynajmniej w moim przypadku okazało sie, że okres uwielbienia szybko przeminął - przypomina mistrz z 1972 roku. - Zaraz po zdobyciu medalu na olimpiadzie w Zakopanem dano mi medal i legitymację ambasadora miasta pod Giewontem. Później jednak o mnie zapomniano i nikt nie umiał mi pomóc po zakończeniu kariery. Najgorsze było to, że gdy w latach 90. wyjechałem do USA to władze Zakopanego wymeldowały mnie sądownie jak "szmatę" z mieszkania komunalnego. Uznali, że jestem "pijaczyną", a o medalu olimpijskim nikt nie pamiętał. Dlatego o władzach Zakopanego z tego okresu mam fatalne zdanie - nie kryje wzburzenia Wojciech Fortuna.

Aleja Olimpijczyków
Być może już wkrótce Kamil Stoch doczeka się swojego nazwiska na alei olimpijczyków w Zakopanem.
Takową chce bowiem utworzyć reaktywowany właśnie Tatrzański Klub Olimpijczyka. - Ma to być aleja poświęcona zawodnikom, którzy od 1924 roku startowali na zimowych igrzyskach, a pochodzili z Podhala, Spisza i Orawy - mówi Piotr Dudzik, jeden z członków założycieli klubu.

Na razie są dwa pomysły na taką aleję. Miałaby ona powstać wzdłuż ulicy Bronisława Czecha
- od Wielkiej Krokwi aż do ronda Jana Pawła II, albo gdzieś na terenie Centralnego Ośrodka Sportu, np. na drodze prowadzącej do dużej skoczni. - Najpierw mają zostać upamiętnieni zmarli olimpijczycy, a potem wszyscy inni - wyjaśnia Dudzik. Swoje miejsce w alei znajdzie także Kamil Stoch i Wojciech Fortuna. Oprócz tego reaktywowany klub ma zintensyfikować działania zmierzające do wybudowania w Zakopanem muzeum sportów zimowych. - Chcemy także doprowadzić do spotkania żyjących olimpijczyków z naszego terenu - mówi Dudzik.

Klub reaktywowali: Władysław Gąsienica-Roj, Zofia Kiełpińska, Ewa Grabowska-Gaczorek, Zofia Leśnik, Anna Michalik, Halina Olejnik, Tadeusz Jankowski, Piotr Dudzik i Krzysztof Król-Łęgowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto