Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podtatrze. Słowackie małżeństwo ryzykowało życie, by pomóc kurierom tatrzańskim w czasie wojny

Aurelia Lupa
Małżeństwo Jozefa i Zofii Lachów pomagała kurierom tatrzańskim przez całą wojnę. Wielokrotnie pomogli m.in. Józefowi Krzeptowskiemu "Ujkowi", nazywanemu królem kurierów. Przez kilka miesięcy ukrywali w swoim domu w Popradzie rodzinę "Ujka"
Małżeństwo Jozefa i Zofii Lachów pomagała kurierom tatrzańskim przez całą wojnę. Wielokrotnie pomogli m.in. Józefowi Krzeptowskiemu "Ujkowi", nazywanemu królem kurierów. Przez kilka miesięcy ukrywali w swoim domu w Popradzie rodzinę "Ujka" Muzeum Tatrzańskie, Instytut Pileckiego
Słowackie małżeństwo – taksówkarz i gospodyni domowa – ocaliło w czasie wojny życie wielu Polaków. Przez całą wojnę wspomagało czynnie kurierów tatrzańskich na ich trasach przez Tatry do Budapesztu. Jozef Lach i Zofia Lachowa z Popradu zostali pośmiertnie odznaczeni przez prezydenta RP Andrzeja Dudę medalem Virtus et Fraternitas.

Lachowie to słowackie małżeństwo, które mieszkało w Popradzie. On był taksówkarzem, ona – zajmowała się domem. Współpraca Józefa Lacha z polskimi służbami rozpoczęła się wcześniej, bo już w październiku 1939 r. Pewnej nocy do domu Jozefa i Zofii Lachów zapukało czterech mężczyzn. Przybyli zza granicy, z walczącej z III Rzeszą Polski. Przekazali list polecający od dobrego kolegi taksówkarza - Jozefa Kertesza. Prosił w nim, by przewiózł polskich lotników w stronę węgierskiej granicy.

Prośba była skierowana do właściwej osoby. Józef był taksówkarzem, mógł swobodnie podróżować po kraju. Miał też dostęp do paliwa, które było wtedy towarem deficytowym. Od tego dnia Lach zaczął pomagać polskim łącznikom i kurierom tatrzańskim, którzy chcieli przedostać się przez Słowację na Węgry. Uchodźców przybywało w takim tempie, że do pomocy zaangażował swoich kolegów, innych taksówkarzy. Załatwiał też podróżującym fałszywe słowackie dokumenty, które pomagały w bezpiecznej podróży.

Lach przewoził kurierów, którzy przybywali na Słowację z terenów ówczesnej Generalnej Guberni. Trasa wiodła z Warszawy do Zakopanego przez Tatry na Słowację. Kurierzy, po pokonaniu górskiej trasy, zatrzymywali się w schronisku przy Studni u Józefa Kertesza, a stamtąd obierał ich któryś z kolegów Lacha lub on sam. Następnie przewoził ich przez całą Słowację do granicy Węgierskiej, skąd udawali się pod osłoną nocy do Budapesztu. Wszystko po to, by w jak najszybszym czasie dostarczyć meldunek czy rozkaz dla Rządu RP na emigracji lub z powrotem do Polski. Często kurierzy mieli tylko 48 godzin, aby pokonać dystans z Warszawy do Budapesztu.

Słowackie małżeństwo wpisało się tym samym w piękną kartę ruchu oporu na Podhalu – w historię kurierów tatrzańskich. Kurierzy swoja prace rozpoczęli już w 1939 roku w trakcie kampanii wrześniowej, przerzucali przez granicę dokumenty, mikrofilmy, często przemycając je w wymyślny sposób. Dzięki nim, a tym samym dzięki rodzinie z Popradu, do Polski płynął strumień pieniędzy przeznaczonych na wsparcie ruchu podziemnego, jak również zaopatrzenie, w tym broń czy dokumenty.

Kurierzy pomagali także w przeprawie konkretnych osób, służąc za przewodników na trudnej, częściowo górskiej trasie. Szlaki wiodły z Zakopanego przez Kondracką Kopę, ale także z Waksmundu na Spisz Słowacki i z Chochołowa na Orawę. Tatry wówczas były uznawane za obszar wypoczynkowy, wobec czego obecność podróżnych nie wzbudzała aż tak dużych podejrzeń.

Państwo Lach mieli czwórkę dzieci, a mimo to ryzykowali aresztowanie przez słowackie władze, podległe rządowi III Rzeszy. Nie tylko przewozili kurierów taksówkami, ale także przyjmowali ich pod swój dach - jak własną rodzinę. Polacy dom Lachów nazywali nawet „hotelem dla kurierów”. To właśnie w nim znalazł schronienie Józef Krzeptowski „Ujek”, nazywany królem kurierów tatrzańskich. „Ujek” pokonał trasę Zakopane- Budapeszt aż 58 razy. Gdy jego żonie, teściowi i szwagrowi groziło aresztowanie przez Niemców, Józef przerzucił ich przez granicę do Popradu. Przez kilka miesięcy ukrywali się oni w domu Lachów. Dzięki temu przeżyli. Obsługiwany przez słowackich małżonków szlak przerzutowy do Polski działał niemal do końca wojny.

Latem 1943 roku pod wsią Veľká Franková słowaccy żandarmi zablokowali drogę Lachowi, gdy akurat jechał z kurierami tatrzańskimi i agentem brytyjskim. Pasażerowie zdążyli wyskoczyć z taksówki, lecz Józef z synem trafili do aresztu. Dzięki dobrej woli komendanta nie zostali przekazani Gestapo i wyszli na wolność. To była jedyna wpadka taksówkarza w trakcie wojennej pracy.

Swoją ofiarnością i odwagą Jozef i Žofia Lachowie ocalili wielu Polaków. Małżonkowie byli później nominowani do polskich odznaczeń, lecz komunistyczna Czechosłowacja nie podjęła współpracy w tej kwestii.

***

Medale Virtus et Fraternitas, (z łac. Cnota i Braterstwo) to polskie państwowe odznaczenie cywilne ustanowione na mocy ustawy z dnia 9 listopada 2017 r. o Instytucie Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego. Medal nadawany jest przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jako symbol pamięci i wdzięczności osobom, które niosły pomoc obywatelom polskim będącym ofiarami zbrodni totalitarnych z lat 1917-90.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto