Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nabici w apartamenty w Zakopanem. Miał być cudowny biznes bez kiwnięcia palcem. Wielu się nabrało

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Zakopane to wyjątkowa miejscowość. Można tu nieźle zarobić, ale nie ma nic za darmo.
Zakopane to wyjątkowa miejscowość. Można tu nieźle zarobić, ale nie ma nic za darmo. Marcin Szkodziński
Myśleli, że wystarczy być właścicielem apartamentu w Zakopanem, a pieniądze same będą wpadały do portfela. Interes, który miał być złoty, okazał się niewypałem. Apartament, czy pensjonat zarabia dużo, ale dla właścicieli pozostaje niewiele. Czasem za mało nawet na ratę kredytu. Takich, którzy uwierzyli w cudowny biznes bez wysiłku nie brakuje. I to są głównie ludzi z Polski, którzy na co dzień na Podhalu nie mieszkają.

„Kup apartament i zarabiaj nawet 7 proc. w skali roku” – takich reklam oferujących złoty biznes nie brakuje. Zmieniają się tylko cyferki obiecywanego zysku. Do tego oferta kusi: masz własną bazę wypadową w góry, czy na narty. Nic tylko kupować. I tak wielu zrobiło. Także ci, których nie było stać na apartament za 1,5, czy 2 mln zł. Brali więc kredyty. Bo przecież złoty biznes zarobi nie tylko na nas, ale i na raty kredytu.

Wielu szybko przekonało się, że wizja dobrobytu sprzedawana przez deweloperów nijak się ma do rzeczywistości. Niektórzy nie mogąc dać sobie rady, sprzedają zadłużoną nieruchomość. Kupują kolejni – mamieni piękną wizją. Historia zaczyna się od nowa.

Na złoty biznes nabił się pan Marek. Mieszka w stolicy, pracuje w korporacji. Zarabia dobrze, choć nie uważa się za majętnego. Zarobki wystarczyły, by dostał kredyt w banku na zakup apartamentu. - Na wkład własny miałem, część pożyczyłem od rodziców. Uznałem, że będzie to dobra lokata pieniędzy. Liczyłem, ż kredyt mocno mnie nie obciąży, bo będę go spłacał z wynajmu - opowiada. Jak zaplanował, tak zrobił. Znalazł firmę, która za niego będzie wynajmować apartament, znalazł firmę sprzątającą. Wszystko miało grać. On w tym czasie mieszkał i pracował w Warszawie. - Pierwszy zgrzyt był po 15 sierpnia, gdy był najazd na Zakopane. Turyści wyjechali, za dwa dni mieli przyjechać kolejni. Przyjechali, ale w międzyczasie sprzątaczki nie dotarły. Nie wyrobiły się, bo było dużo zleceń i mnie najzwyczajniej w świecie pominęły na rzecz klienta z większą ilością pokoi. Klientów straciłem, opinia w internecie zaczęła się sypać - wspomina. A to oznacza, że będzie trudniej znaleźć klienta.

Kolejne firmy zaczęły kasować jeszcze więcej pieniędzy, podskoczyły koszty mediów i okazało się, że faktyczny zarobek właściciela nie jest zbyt duży. - W sezonie wychodziłem na swoje. Rata się spłacała i jeszcze trochę zostawało. Ale poza sezonem okazało się, że po odliczeniu kosztów nie wystarcza nawet na ratę kredytu. Po kilku takich miesiącach uznałem, że nie stać mnie na taki biznes. Na szczęście udało mi się sprzedać apartament obciążony kredytem - dodaje. I tak zakończy swoją przygodę z biznesem turystycznym w górach.

- Takich przypadków jest bardzo dużo. Dotyczą nie tylko apartamentów, ale także całych pensjonatów, czy innych obiektów na wynajem. Biznes hotelarski to nie jest dochód pasywny. Pieniądze w tym biznesie są z pracy ludzkich rąk. Wizja „kup apartament, on będzie sam na siebie zarabiał, a ty będzie liczył pieniądze” jest bardzo, bardzo ryzykowna – mówi Emila Glista z agencji JointSystem, która zajmuje się doradztwem dla branży turystycznej w górach, w tym także pozyskiwaniem klientów. Jak dodaje, zdarzają się obiekty, które w przeciągu kilku lat mają kilku właścicieli. - Mieliśmy takie kuriozalne sytuacje, że przyszedł do nas człowiek, który sobie nie radził. Po czasie zdecydował się sprzedać pensjonat, a za chwilę przyszedł do nas kolejny właściciel tego samego obiektu z problemem, że biznes nie idzie i co może zrobić, by było lepiej.

Pół biedy, gdy ktoś kupuje nieruchomość z zaoszczędzonych środków. Gorzej, jak się na nią zadłuża. Bo nagle okazuje się, że brakuje na ratę kredytu. I zaczynają się prawdzie kłopoty.

- Cały problem polega na tym, że ludzi kupują wizję bardzo dobrego interesu. Masz apartament, jakąś tam prowizję za prowadzenie zapłacić, ale przecież lwia część dochodów zostanie u ciebie. Tak nie jest. Nikt takim klientom nie mówi, że aby zarabiać, trzeba po prostu pracować – mówi Emilia Glista.

- Cały problem z takimi, którzy dali się nabrać na złoty interes jest taki, że nie biorą kompletnie pod uwagę jak ten biznes wygląda od zaplecza. Bo jeśli sam nie dbasz o swój apartament, to musisz zapłacić komuś kto to zrobi, zadba o reklamę, rezerwacje. Trzeba zapłacić za sprzątanie, odśnieżanie, drobne naprawy, do tego zapłacić rachunki za wodę, prąd, gaz, ogrzewanie. I nagle okazuje się, że np. ze 100 zł za noc za osobę zostaje 10-15 zł albo mniej i w miesiącu nie uzbiera się, żeby spłacić ratę kredytu za apartament. Na dodatek za chwilę zrobi się problem, bo opinia naszego obiektu zacznie spadać. Bo tu było nieposprzątane, tam coś nie działało, tu śmieci nie zostały wyniesione. Nie ma nas na miejscu, nie ma kto dopilnować. I biznes siada – mówi pani Maria, prowadząca mały rodzinny pensjonat w górach.

Łukasz Filipowicz, którego rodzina od niemal 30 lat prowadzi ośrodek wypoczynkowy w Zakopanem, dodaje, że tacy inwestorzy nie zwracają uwagi na martwe sezony. - Ludziom się wydaje, że w Zakopanem sezon trwa 12 miesięcy, że cały czas są tłumy jak w czasie majówki czy sylwestra. Tymczasem są miesiące martwe, kiedy nie ma gości, koszty są, a zysków brak – mówi.

Emilia Glista wylicza, że sezon w Zakopanem – czyli czas kiedy nie trzeba się bardzo starać o gości, to 3-4 miesiące. - Pozostały okres to jest walka, by mieć przynajmniej obłożenie w weekendy. I to w takiej ilości i cenie, by pokryło koszty prowadzenia działalności gospodarczej, by wyjść na zero. Wtedy po prostu się nie zarabia – zaznacza. Tymczasem wiele osób już na wstępnie robi błędne założenie w biznesplanie, że będą zarabiać niemal przez cały rok i to stawki jak w sylwestra, bo przecież ich obiekt jest najlepszy, najładniejszy. - Zdarza się, że takim klientom dokonujemy korekt w ich biznesplanie o kilkadziesiąt proc. I wtedy jest mocne zdziwienie - dodaje Emilia Glista.

Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej dodaje, że w tej chwili nie ma już takiego biznesu, że sam się kręci, a turyści walą drzwiami i oknami. - Teraz konkurencja na rynku jest ogromna. Naszym zdaniem mamy już nadprodukcję miejsc noclegowych.

Tymczasem cały czas powstają nowe apartamenty na sprzedaż…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto