Na Polanie Lichajówki emocji nie zabrakło. Mrożące krew w żyłach wyścigi góralskich sanek to bowiem zmagania, od których nie można oderwać oczu!
- By zrozumieć, czym dla górali są wyścigi kumoterek, trzeba przypomnieć sobie ich historię - mówi Bronisław Stoch, wójt gminy Poronin, na terenie której odbyła się pierwsza tegoroczna Parada Gazdowska. - Nasi przodkowie organizowali te zawody już ponad sto lat temu. Dlatego nie chcemy, by tradycja zginęła. Ponieważ w niedzielę w Małem Cichem widzów było całkiem sporo, jak zresztą co roku, jestem o przyszłość Parady Gazdowskiej zupełnie spokojny. Wyścigi kumoterek to przecież nie tylko folklor, ale też... wspaniała zabawa.
Emocji w niedzielę rzeczywiście nie zabrakło. Na początku imprezy tuż obok miejsca gdzie ustawili się widzowie, przejechało kilkadziesiąt góralskich sań, na których siedzieli gazdowie z całego Podhala. Wszyscy oni chcieli jak najlepiej wypaść przed oceniającym ich jury.
- Ocenialiśmy zarówno konie, jak i woźniców - mówi starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski. - Właściciele najlepiej przygotowanych zaprzęgów zostali nagrodzeni.
Kiedy jurorzy już ocenili zaprzęgi, na Lichajówkach zaczęła się... ostra jazda! Na wytyczonej trasie górale rywalizowali z sobą w kategorii kumoterek - zawodnicy jadą na sankach ciągniętych przez dwa rumaki - oraz w skirigu i ski-skiringu. W pierwszej z tych konkurencji koń, na którym siedział jeździec, ciągnął narciarza, w drugiej natomiast na trasie pozostawali już tylko koń i jadący za nim śmiałek.
Kolejna odsłona Parady Gazdowskiej odbędzie się już za tydzień w Bukowinie Tatrzańskiej.
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?