Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejny protest na zakopiance. Tym razem wyjdą gazdowie?

Łukasz Bobek
Podhalańscy hodowcy owiec chcą protestować w majowy weekend. Zamierzają domagać się zgody na ubój owiec u gospodarza w domu.

Górale nieprzypadkowo wybrali czas i miejsce protestu. Na zakopiance w długi weekend majowy zawsze jest ogromny ruch. Desperacki krok podhalańskich gospodarzy to efekt słabszego niż w latach poprzednich wiosennego skupu jagniąt, które miały trafić na wielkanocne stoły do Włoch. Potwierdzają ten fakt zarówno Kazimierz Furczoń, który prowadził skup w Leśnicy Groniu, jak Jan Janczy z Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu.

- Myśleliśmy, że w tym roku sprzedamy ok. 13 tysięcy sztuk jagniąt. Poszło ok. 11 tysięcy - mówi Janczy. Wszystkiemu winne są późne święta. Włosi najchętniej kupują jagnięta o wadze ok. 10-11 kg. Tymczasem młode owieczki na Podhalu mają już ok. 15 kg.

Gospodarze mogą teraz sprzedać je komuś innemu (choć chętnych na razie nie widać), albo zostawić w gospodarstwach. Problem jednak w tym, że jeśli zwiększy się pogłowie owiec, zwłaszcza z gatunków zagrożonych, Unia Europejska utnie dopłaty do ich hodowli. Te wynoszą rocznie od ok. 120 aż do 320 zł za sztukę. Stawka uzależniona jest od gatunku hodowanej owcy. - Dlatego najlepszym wyjściem byłby ubój w domu na własny użytek lub drobny handel - mówią gazdowie. Według przepisów - nie da się jednak tego robić.

- Zwykły gazda nie ma prawa zabić sam w domu jagnięcia - wyjaśnia Barbara Zelek, powiatowy inspektor weterynaryjny w Nowym Targu. - Od tego są ubojnie. Tak zarządził ustawodawca - tłumaczy.

Według przepisów, gospodarz musi oddać zwierzę do ubojni i na drugi dzień przyjechać po mięso. Za jedną owieczkę trzeba zapłacić 37 zł. Do tego - według przepisów - gospodarz powinien wieźć zwierzęta w wozach do tego przystosowanych, a odbierać mięso samochodem z chłodnią. Jeśli nie posiada takiego sprzętu, za transport musi zapłacić.

- Ubojnie kosztują tyle, że hodowla jest nieopłacalna. Sami też nie możemy zabić jagnięcia i zjeść go, bo za "nielegalne zabicie" grożą mandaty - lamentuje Kazimierz Furczoń. Kary wahają się od 100 zł do 2 tys. zł. W 2013 roku Inspektorat Weterynarii w powiatach tatrzańskim i nowotarskim nałożył z tego tytułu aż 300 mandatów. - Przepisy mamy, jakie mamy i gazdowie powinni ich przestrzegać - mówi stanowczo Barbara Zelek.

- Dlatego uważamy, że wzorem innych krajów w Unii Europejskiej górale z Podhala powinni mieć możliwość ubijania zwierząt sami. To tzw. ubój gospodarski - mówi Furczoń.

Stąd pomysł, by protestem wymóc na rządzących zmianę przepisów. - Namawiam kolegów baców i gazdów hodujących owce, byśmy w weekend majowy wyszli ze swoimi stadami na zakopiankę - mówi góral z Leśnicy. - Jeśli zablokujemy drogę i pokażą to media, to być może w Warszawie ktoś się opamięta i przestanie dobijać nas. Moim zdaniem, problem hodowców owiec jest równie istotny jak hodowców świń, którzy stracili rynek rosyjski. Ten drugi problem jest jednak nagłośniony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto