Panthers Wrocław zostali mistrzami Polski w futbolu amerykańskim. W finale rozegranym na stadionie przy ul. Słonecznej w Białymstoku pokonali broniących tytułu Seahawks Gdynia 56:13.
- Seahawks to świetna drużyna, ale w tym meczu byliśmy po prostu lepsi - przyznaje Nick Johansen, trener Panthers Wrocław.
Ekipa z Dolnego Śląska już trzeci raz z rzędu grała w finale, jednak dwa poprzednie podejścia kończyły się niepowodzeniem. Tym razem jednak wątpliwości nie było. Panthers od początku wyraźnie dominowali i w zasadzie już przed przerwą rozstrzygnęli losy spotkania na swoją korzyść. Nie do zatrzymania był rozgrywający wrocławian Steven White, który uczestniczył niemal w każdej akcji punktowej swojego zespołu, za co słusznie przypadł mu tytuł MVP spotkania finałowego.
- Nie poszło nam zbyt dobrze i każdy błąd Pantery wykorzystały w stu procentach. Przegraliśmy ten mecz własnymi błędami. Rywal był poza zasięgiem - komplementuje przeciwników Jakub Mazan, skrzydłowy Seahawks.
Poczynania obu zespołów śledziło na białostockim stadionie kilka tysięcy widzów, jednak organizatorzy liczyli zapewne na więcej. Z pewnością wpływ na frekwencję miał fakt, że w finale nie zagrali białostoczanie. Primacol Lowlanders odpadli jednak w półfinale, przegrywając po zaciętym meczu z Seahawks. Na trybunach można było jednak spotkać białostockich zawodników, którzy nie mogli ominąć takiego wydarzenia, jak mecz o mistrzostwo Polski. Poza tym, Lowlandersom na pocieszenie pozostał fakt, że MVP sezonu zasadniczego został Jabari Harris, a tytuł najlepszego odbierającego przypadł innemu zawodnikowi podlaskiego klubu - Ronaldowi Longowi.
- Nie ukrywam, że kibicowaliśmy Seahawks, bo gdyby wygrali, to moglibyśmy mówić, że przegraliśmy z późniejszymi mistrzami Polski jednym punktem - mówi Rafał Bierć, prezes i zawodnik Lowlanders. - Mecz był jednak jednostronny. W tym dniu na Pantery po prostu nie było mocnych. Pod względem organizacyjnym było niesamowicie i tylko szkoda, że to nie my graliśmy na boisku - dodaje.
Samo wydarzenie sportowe poprzedził piknik w amerykańskim stylu, zorganizowany na terenach przyległych do stadionu, który cieszył się sporym zainteresowaniem. Organizatorzy przygotowali dla kibiców wiele atrakcji, jak m.in. wioska indiańska, pokazy multimedialne, czy wystawę amerykańskich samochodów i motocykli. Nie zapomniano też o najmłodszych fanach, którzy mogli pobawić się na specjalnych dmuchańcach, zobaczyć z bliska prawdziwy samolot - szybowiec, a także skorzystać z szeregu innych ciekawych atrakcji.
- To była naprawdę fantastyczna impreza. Może widownia nie była tak liczna, jak się spodziewaliśmy, ale Primacol Lowlanders mają kolejne fundamenty, na których mogą budować swoją przyszłość - podsumowuje Jędrzej Staszewski, prezes PLFA.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?