Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Film o Goralenvolk budzi emocje. Związek Podhalan jest przeciwny nowej produkcji

Małgorzata Mrowiec, Łukasz Bobek
7 listopada 1939 delegacja górali z Wacławem Krzeptowskim na czele złożyła na Wawel gubernatorowi generalnemu Hansowi Frankowi wyrazy uznania oraz wręczył mu złotą ciupagę. 12 listopada Frank odwiedził Zakopane, gdzie Krzeptowski uroczyście przywitał go w imieniu górali. Tak rodził się Goralenvolk
7 listopada 1939 delegacja górali z Wacławem Krzeptowskim na czele złożyła na Wawel gubernatorowi generalnemu Hansowi Frankowi wyrazy uznania oraz wręczył mu złotą ciupagę. 12 listopada Frank odwiedził Zakopane, gdzie Krzeptowski uroczyście przywitał go w imieniu górali. Tak rodził się Goralenvolk Narodowe Archiwum Cyfrowe
Związek Podhalan w Polsce obawia się filmu „Biała odwaga”, który ma opowiadać o Goralenvolk w czasach II wojny światowej. Górale boją się, że fabularny obraz nie przedstawi do końca historycznej prawdy o tamtych wydarzeniach. Film planuje zrobić znany reżyser Marcin Koszałka.

Film o Goralenvolk budzi emocje. Związek Podhalan jest przeciwny nowej produkcji

Film ma nosić tytuł „Biała odwaga” i będzie traktował o czasach wojennych na Podhalu, a także o akcji Goralenvolk, która traktowana jest jako kolaboracja z okupantem niemieckim. Za tworzenie filmu wziął się Marcin Koszałka - absolwent i wykładowca Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego, członek Polskiej Akademii Filmowej i Europejskiej Akademii Filmowej, filmowiec wielokrotnie nagradzany za swoje prace.

„Biała odwaga” ma opowiadać o dwóch braciach góralach – Andrzeju i Maćku.

- Po śmierci ich ojca, do której przyczynił się Andrzej, Maciek odbiera młodszemu bratu ukochaną Bronkę. Andrzej opuszcza rodzinny dom. Na swojej drodze spotyka tajemniczego Schaffera, antropologa i wspinacza. Ten dzieli się z nim swoją alpinistyczną techniką i wiedzą o pragockim pochodzeniu górali. Gdy wybucha wojna Andrzej wraca do Zakopanego. Przekonany o swoim mitycznym pochodzeniu chce nakłonić Górali do współpracy z Niemcami po to, żeby uchronić ich od wojennej zagłady. Andrzej i Maciek stają po dwóch stronach barykady. Konfrontacja braci jest krwawa i bolesna – czytamy w opisie planowanego filmu, jaki udostępnił producent filmu.

Związek Podhalan: Nie ma konieczności rozgrzebywać tego tematu

Film ma być fabularnym obrazem, opisującym fikcyjne postaci i historie, ale osadzony w kontekście autentycznych wydarzeń. Jego produkcja ma zostać dofinansowana ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Reżyser zaczął poszukiwać pomocy merytorycznej wśród górali. Zwrócił się do Związku Podhalan z prośbą o kontakty do przedstawicieli poszczególnych oddziałów ZP w regionie. Ten kontakty przesłał. Równocześnie wydał jednak stanowisko, że nie chce angażować się w produkcję tego filmu. Górale uważają, że nie ma potrzeby wracać do tego trudnego tematu.

- Naszym zdaniem nie ma konieczności rozgrzebywać tego tematu. Problem Goralenvolk jest już znany, były filmy dokumentalne, opracowania historyczne. Wiadomo, kto tam uczestniczył, kto za to odpowiadał – przyznaje Julian Kowalczyk, prezes zarządu głównego Związku Podhalan w Polsce.

Takie stanowisko ZP wysłał do reżysera, jak również do ministra kultury prof. Piotra Glińskiego.

Julian Kowalczyk dodaje, że ZP już w 2005 roku podjął stanowisko, by nie wracać do tematu Goralenvolk. Boi się, że film fabularny, z fikcyjnymi postaciami i zdarzeniami, ale opartymi o prawdziwą akcję Goralenvolk, może spowodować, że wiele osób odbierze to jako prawdę.

- Sami ludzie po wojnie osądzili winnych. Teraz to wygląda jak przykrywka do tematu sensacyjnego filmu. Nie ma sensu do tego wracać – kwituje Julian Kowalczyk.

- Kolejny powrót do tamtych mrocznych chwil, już przez sam ten fakt, będzie swoistym „biczowaniem” własnej historii. Dobrze udokumentowane losy Goralenvolku pokazują, że jego poparcie wśród rdzennej ludności Podhala nie było znaczące. Co więcej, to sami Podhalanie ruch ten zdusili swoją ogólną do niego postawą oraz podjętą patriotyczną walką propagandową i zbrojną, wymierzoną przeciwko okupantowi i jego poplecznikom – czytamy w piśmie ZP przesłanym do ministra kultury.

"Uważam, że ten film powinien powstać"

Są jednak i głosy górali, że temat ten należy poruszyć. - Ja uważam, że ten film powinien powstać. To wszystko zależy jak to będzie zrobione, w jakim kontekście pokazane. Trzeba przecież pamiętać, że Goralenvolk to nie jest temat czarno-biały. Dlatego uważam, że warto pokazać te wybory, przed jakimi stanęli ludzi tamtych czasów. Z tego co wiem, w filmie ma także być pokazana przeciwwaga, np. działalność kurierów tatrzańskich – mówi Jan Karpiel-Bułecka, znany zakopiański regionalista.

I dodaje, że w środowisku górali podhalańskich pojawił się pomysł, by zrobić spotkanie z reżyserem, by ten przedstawił jaki ma dokładnie plan na scenariusz.

Wojciech Szatkowski, historyk z Muzeum Tatrzańskiego, który kilka lat temu napisał książkę o Goralenvolk, czytał scenariusz „Biała odwaga”.

- Marcin jest świetnym reżyserem i film z pewnością będzie się dobrze oglądało. Miałem jednak uwagi, że nie było jasno napisane, skąd Goralenvolk się wziął, że to była akcja niemieckiego wywiadu. Zabolał mnie także podkreślany separatyzm górali – mówi Szatkowski. Jego zdaniem głównie bohaterowie będą odebranie jako ludzi, którzy w kolaboracji znaleźli sposób na przetrwanie wojny. Dodaje, że nie zdecydował się na bycie konsultantem merytorycznym tego filmu, także z uwagi na rozpoczęte już inne swoje projekty. Zaznacza jednak, że scenariusz był konsultowany z Instytutem Pamięci Narodowej.

Emocje film wzbudził również na szczytach władzy. Krytycznie o pomyśle jego nakręcenia wypowiedział się w tygodniku "Sieci" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Jego obawy próbował rozwiewać minister Gliński.

- Było kilka wersji tytułu i scenariuszy tego filmu. Ja jeden ze scenariuszy już czytałem. Na pewno nikt nie jest zainteresowany, by film powodował negatywne komentarze i odbiór. Reżyser twierdzi, że ten film bardziej ma mówić o kulturze, tożsamości górali, niż o tym przykrym okresie w historii. Problem ten ponadto ma być przedstawiony z różnych punktów widzenia. Zaproponował podejście spokojne do tego filmu – wyjaśniał minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.

Konsultacje w IPN

O zweryfikowanie go pod kątem zgodności z faktami zwrócił się do specjalistów zarówno twórca filmu, jak i Polski Instytut Sztuki Filmowej. Jak się dowiadujemy - pierwotna koncepcja rzeczywiście wymagała korekty.

- W pierwszej wersji scenariusza część wątków była oderwana od historii wojny i okupacji w południowej Polsce. Rozłożenie akcentów w filmie budziło wątpliwości, obraz daleko odbiegał od wojennej przeszłości Podhala, miejscami rażąc sztucznością - mówi dr Dawid Golik, historyk z Oddziału IPN w Krakowie, pracownik Instytutu Historii UJ, specjalizujący się w historii wojny i okupacji, który był zaangażowany w opiniowanie scenariusza. - Ale w poprawionej koncepcji scenariusza te kwestie, które wydają się najistotniejsze - a więc sprawcza rola Niemców, terror okupacyjny na terenie Generalnego Gubernatorstwa, instrumentalne wykorzystanie tych górali, którzy zgodzili się na współpracę w ramach Komitetu Góralskiego - odzwierciedlają już znane historykom fakty i nie pozostawiają cienia wątpliwości, kto stał za pomysłem tzw. goralenvolku - uspokaja.

Historyk wymienia, że w ostatniej wersji scenariusza pojawiły się wątki związane z działalnością kurierów tatrzańskich, z podziemiem, mocniej wybrzmiała kwestia represji niemieckich.

- Na tym etapie nie mam obaw: ten scenariusz nie jest ani antygóralski, ani antypolski. I jeżeli reżyser będzie się trzymał tego, co zawarł w ostatniej wersji scenariusza, nie należy się martwić, że film zostanie w ten sposób odczytany. Zresztą, od samego początku nie miał rozstrzygać sprawy zdrady góralskiej lub jej braku, kwestii hańby. Miał pokazywać, jeśli dobrze zrozumiałem intencje reżysera, losy pojedynczych osób w historycznych realiach, jedynie w kontekście goralenvolku i okupacji niemieckiej. Mówić o trudnych wyborach, konfliktach rodzinnych, o tym, czy można łatwo poddać się presji i agitacji jakiegoś silniejszego partnera - w tym wypadku Niemców - wymienia historyk z krakowskiego IPN.

Dr Golik ocenia, że to dobrze, iż powstający film już obudził dyskusję.

- Warto rozmawiać o faktach. Problem tzw. goralenvolku bywa określany jako wstydliwy i problematyczny, ale przeważnie wypowiadają się na jego temat osoby, które nie znają historii tej akcji. A powinniśmy oddzielić od siebie dwie rzeczy – podkreśla historyk. - Pierwsza to działalność Komitetu Góralskiego, czyli rzeczywiście kolaborantów, grupy górali skupionych wokół Wacława Krzeptowskiego, zainspirowanych przez Henryka Szatkowskiego i Witalisa Widera, czyli ludzi związanych ze służbami niemieckimi już przed II wojną światową. A z drugiej strony - problem wydawania kenkart góralskich. W tym wypadku osób, które je odbierały, nie powinniśmy uznawać automatycznie za współpracowników niemieckich czy zdrajców, bo to, jaką kenkartę, polską czy góralską, dana osoba otrzymała zależało od bardzo wielu czynników. Z kenkartą góralską nie łączyły się też żadne realne przywileje dla górali. Właściwie największy wpływ na to, czy w danej miejscowości wydawano więcej kenkart polskich czy góralskich mieli miejscowi urzędnicy oraz lokalne elity. Górali też zastraszano, grożąc interwencją gestapo czy wysiedleniem. Jedynie w części przypadków możemy mówić, że o fakcie przyjęcia karty z literą G zadecydował koniunkturalizm.

Dr Golik podkreśla, że za zdrajców i kolaborantów należy uznać górali działających w Komitecie Góralskim, których było na terenie Podhala około 200. Ponadto z Niemcami współpracowały też indywidualnie osoby z tego terenu, niezależnie od tego, czy miały kenkartę polską, góralską czy ukraińską.

- O kolaboracji z racji tego, że ktoś tylko pobrał kenkartę góralską, nie powinniśmy w ogóle mówić – uważa Dawid Golik. - Zwłaszcza, że niemiecka akcja zakończyła się fiaskiem, bowiem w ostatecznym rozrachunku aż 81 proc. mieszkańców Podhala zadeklarowało narodowość polską, a nie góralską.

Jak podkreśla historyk, w powstającym filmie nie pojawia się z imienia i nazwiska żadna rzeczywiście żyjąca kiedyś postać historyczna: nie ma Krzeptowskiego, nie ma gubernatora Franka, nie ma też konkretnych partyzantów czy kurierów.

- Taka jest wizja scenarzysty i reżysera, którzy uznali, że nie robią filmu historycznego czy biograficznego, tylko snują uniwersalną opowieść umieszczoną jedynie w historycznych realiach - podsumowuje dr Golik. - Oczywiście należałoby czuwać nad tymi realiami do końca, podczas realizacji filmu, żeby były zgodne z obrazem, jaki znamy z przekazów i dokumentów, a nie jedynie z wizją artystyczną, która nie musi się zgadzać z faktami – dodaje.

A czy w ogóle do tematu goralenvolku wracać?

- Na Podhalu jest to temat bardzo żywy. W tej chwili przygotowywana jest nowa wystawa poświęcona okupacji Podhala i Zakopanego - w „Palace”, czyli w dawnej katowni Podhala, i tam się pojawi ten temat. On nie jest chowany pod dywan. Trudno wobec tego tematu przejść obojętnie - odpowiada z kolei prof. Andrzej Chwalba, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Być może film wywoła dyskusję - może potrzebną, również dotyczącą innych aspektów związanych z okupacją. Bo też ruch oporu był bardzo silny na Podhalu. Kurierzy, którzy służyli dobrej sprawie, m.in. przerzucając przez Tatry ludzi - to jest też twarz, która powinna być uwzględniona w tego rodzaju filmie. To nie może być jednostronna opowieść o tym, że górale znaleźli się po drugiej stronie barykady, tam, gdzie byli Niemcy, okupanci.

***

Goralenvolk to niemiecka akcja germanizacyjna w czasie II wojny światowej, która prowadzona była na terenie powiatów tatrzańskiego i nowotarskiego. Zakładała ona jakoby górale byli pochodzenia niemieckiego. Ideę propagował dr Henryk Szatkowski – przedwojenny działacz polityczny. Ideę podchwyciła część górali. 7 listopada 1939 delegacja górali z Wacławem Krzeptowskim na czele złożyła na Wawel gubernatorowi generalnemu Hansowi Frankowi wyrazy uznania oraz wręczył mu złotą ciupagę. 12 listopada Frank odwiedził Zakopane, gdzie Wacław Krzeptowski uroczyście przywitał go w imieniu górali. 20 lutego 1942 został zawiązany Komitet Góralski, który miał być namiastką samorządu góralskiego. Na jego czele stanął Wacław Krzeptowski. W czasie okupacji Niemcy rozdawali mieszkańcom Podhala karty z literą „G”. Miały one oznaczać akceptację i przynależność do Goralenvolk. Według spisu ludności z 1940 roku, taką kartę przyjęło ok. 18-19 proc. ludności Podhala. Historycy zaznaczają jednak, że spora część z tych osób przyjęła kenkarty „G” nieświadomie, lub w efekcie gróźb.

Należy podkreślić, że od samego początku akcja Goralenvolk była zwalczana przez polski ruch oporu – w tym m.in. przez Konfederację Tatrzańską. 20 stycznia 1945 Wacław Krzeptowski został powieszony przez partyzantów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Film o Goralenvolk budzi emocje. Związek Podhalan jest przeciwny nowej produkcji - Gazeta Krakowska

Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto