Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawid Kubacki: Wygrana w plebiscycie 10 Asów Małopolski to duże wyróżnienie i ogromna motywacja do pracy [ROZMOWA]

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Dawid Kubacki
Dawid Kubacki Wojciech Matusik
Rozmowa ze skoczkiem narciarskim Dawidem Kubackim, zwycięzcą plebiscytu 10 Asów Małopolski za rok 2022, organizowanym przez "Dziennik Polski" i "Gazetę Krakowską".

Jak mają dla pana znaczenie plebiscyty i zdobywane w nich wyróżnienia?
Jeśli o mnie chodzi, to nigdy nie próbowałem jakoś specjalnie reklamować się w plebiscytach, prosić ludzi o oddawanie na mnie głosów. Mimo wszystko za każdym razem, gdy zostaję wyróżniony, to jest to fajny moment, że ktoś docenia to, co robię, że moja praca, wysiłek są rzeczywiście doceniane. I że ludzie chcą oglądać mój sport i cieszyć się tymi wszystkimi emocjami. Dla mnie to duże wyróżnienie i i ogromna motywacja do dalszej pracy, bo przecież życie sportowca nigdy nie jest łatwe. Kiedy się jest docenianym, to człowiekowi wszystko tak jakoś łatwiej przychodzi.

"10 Asów Małopolski" to plebiscyt inny niż większość bazujących na popularności. Tu najlepszych wybiera kapituła, został pan wyróżniony przez fachowców.
To miłe, gdy doceniają cię ludzie, którzy ten sport znają, kochają, wiedzą, z czym się to wiąże, do jakich poświęceń zawodnik jest "przymuszony". To dostrzeżenie naszego trudu. W sporcie jest tak, że najpierw trzeba się napracować, a później ewentualnie jest jakaś szansa na dobry wynik. Nie jest tak jak w normalnej pracy, że człowiek idąc do niej, wie, ile zarobi na koniec miesiąca. Tutaj tak naprawdę człowiek nie może mieć żadnej pewności, czy odniesie sukces, czy skończy tylko z kontuzjami. Myślę, że gdy jest się docenianym za to, co się robi, to rekompensuje to wysiłki.

W tej rywalizacji o Asa nr 1 pomógł panu przede wszystkim brązowy medal olimpijski. Nikt inny z kandydatów takiego sukcesu nie miał. Jak pan wspomina te igrzyska w Pekinie z już prawie rocznej perspektywy?
Minęło dużo czasu, a ja ciągle ma mieszane uczucia, jeśli chodzi o cały poprzedni sezon. Nie należał do łatwych i przyjemnych, był ciężki i sukcesów brakowało. Igrzyska, ten wynik na nich i medal, to taka wisienka na niezbyt pięknym torcie z tamtego sezonu. Bo mimo wszystko człowiek walczył do samego końca, choć nie szło po naszej myśli i te niepowodzenia sypały się jedno za drugim. To jest dla mnie też fajnym wskaźnikiem, że idę dobrą stronę, że choć nie do końca jest dobrze, to jestem uparty, cały czas się staram i mam przekonanie, że ta praca wreszcie przyniesie oczekiwane efekty. To pozwoliło mi zakończyć sezon z indywidualnym medalem igrzysk olimpijskich, co ani nie jest łatwe do osiągnięcia, ani dostępne dla każdego. Tym bardziej jest to dla mnie szczególne. A patrząc na to, co działo się dalej w 2022 roku, to ten upór pozwolił mi z powrotem stanąć na nogi i wygrywać. Dzięki temu jestem teraz w miejscu, w którym jestem.

Czyli taki trudny rok pana zahartował jeszcze bardziej. Były problemy z formą, ze zdrowiem, później wyborem nowego trenera dla kadry. A potem z wielkiej niewiadomej wyszedł sukces, bo wyniki w tym sezonie są świetne.
Finale wszystko się dobrze ułożyło. Myślę, że takim najbardziej znamiennym momentem sezonu, który utkwił mi w pamięci, była sytuacja przed Pucharem Świata w Zakopanem (w styczniu przed igrzyskami w Pekinie - przyp.). Był duży wachlarz emocji. Na ostatniej prostej przed igrzyskami, gdy mieliśmy ostatni sprawdzian, wyszedł mi pozytywny test na COVID. I dziękuję, zostaję w domu. Na pewno był to czas, w którym było dużo nerwów, zastanawiania się, co dalej, a przede wszystkim - dużo niepewności. Nie miałem bowiem możliwości, by udowodnić trenerom, że warto mnie na te igrzyska wysłać. A wcześniejsze wyniki z sezonu nie potwierdzały mojej dyspozycji. Ten czas musiałem spędzić w domu, normalnie trenowałem, bo oprócz tego, że byłem zakażony, to nic mi się nie działo. Robiłem treningi w garażu, w bardzo prowizorycznych warunkach. Cieszę się, że finalnie trenerzy mi zaufali i zabrali mnie na igrzyska, dzięki temu mogłem wrócić z medalem.

W lecie, po tych wszystkich perturbacjach, już pan poczuł, że praca z nowym trenerem Thomasem Thurnbichlerem pomaga wrócić na właściwe tory?
Czułem, że to co robiliśmy wtedy, zaczynało przynosić efekty również na skoczni, tak naprawdę od samego początku, więc wszystko zmierza we właściwym kierunku. Po tych pierwszych sprawdzianach, tak można nazwać zawody letniego Grand Prix, gdzie mogliśmy się skonfrontować nie tylko we własnym gronie, ale z resztą światowej czołówki, utwierdziłem się w przekonaniu, że to idzie w dobrą stronę, że pracujemy tak, jak trzeba, że dyspozycja rośnie, że z takimi skokami jestem w stanie wygrywać. To na pewno uspokajało, po prostu dawało w głowie pewność siebie - że to będzie działało, trzeba tak trzymać i będzie ok.

Wygrał pan klasyfikację Grand Prix w lecie. Potem w zimowym Pucharze Świata podtrzymał pan świetną formę, zostając na długo liderem klasyfikacji generalnej. Miał pan kiedyś tak dobre otwarcie nowego sezonu?
Nigdy. Tym bardziej się cieszę, że to otwarcie, na naszej ziemi, było tak udane. Ja za skocznią w Wiśle (tam rozegrano pierwszy PŚ - przyp.) nie przepadam, ale polscy kibice zawsze pozytywnie nastrajają. A dwa wygrane konkursy to coś, co dawało nadzieję, że zima będzie fajna, że to, co sobie wypracowałem, będzie funkcjonowało.

Jak się okazało, tę wysoką formę utrzymuje pana bardzo długo. Do tego na początku 2023 roku doszły pozytywne wydarzenia w życiu prywatnym, na świat przyszła druga córka - Maja. To chyba też dodaje energii.
Turniej Czterech Skoczni zakończył się dla mnie tym, że po raz drugi zostałem tatą, co zawsze jest fajnym i pięknym wydarzeniem. Najbliższy czas dla mnie i żony pewnie będzie cięższy jako dla rodziców, bo wiadomo, że to nie tylko przyjemności, ale i dużo obowiązków. Myślę, że doświadczenie po pierwszej córce pozwoli nam jakoś przebrnąć przez to w miarę bezproblemowo.

Patrząc w przyszłość - 2023 rok jaki może być dla pana?
Ja bym chciał, by ten rok był... spokojny, patrząc na to, co się działo w ostatnich dwóch-trzech latach. Żebym mógł w zdrowiu robić swoje, bo wychodzę z założenia, że wtedy na wszystko mogę zapracować sam. Rok zaczął się dla mnie bardzo fajnie, mogę z radością czekać na to, co będzie się działo w kolejnych miesiącach.

W naszym plebiscycie wygrał pan już po raz trzeci. W 2023 roku będzie pewnie szansa na czwarty triumf, byłaby kareta Asów.
Mocna karta (śmiech).

Przybliżyć do tego może medal na mistrzostwach świata w Planicy na przełomie lutego i marca. Pewnie pojedzie pan na te zawody, by jak najwięcej ugrać.
Ja zawsze jadę z takim samym nastawieniem. Mam tak w głowie wszystko poukładane, że na każdych zawodach wiem, co chcę zrobić na skoczni, jak to zrobić, po prostu tego się trzymam. A jaki wynik mi to pozwoli uzyskać, to już zależy od innych składowych: jak będą skakali rywale, jak będą się zmieniały warunki na skoczni. Na te rzeczy wpływu nie mam. Dlatego moja głowa zostaje przy tym, co ja mam zrobić. To jest priorytetem. Wiem, że niezależnie od tego, czy będę miał farta do warunków, czy nie, to i tak mogę zejść ze skoczni z uśmiechem na ustach, że dobrze wykonałem swoją robotę. Oczywiście, najlepiej jest wtedy, gdy będzie trochę szczęścia i można się cieszyć ze zwycięstwa, czy z miejsca na podium. Tak podchodzę, niezależnie od tego, czy są to zawody o mistrzostwo Polski, o czapkę gruszek, czy Puchar Świata albo mistrzostwa świata.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto