Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

25 lat temu Jan Paweł II odwiedził Zakopane. "Niespodziewanie zostałem nawigatorem jego lotu"

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Piotr Bąk niespodziewanie został nawigatorem w czasie lotu papieskiego w czerwcu 1997 roku. Najpierw lot zaplanował, a potem poprowadził
Piotr Bąk niespodziewanie został nawigatorem w czasie lotu papieskiego w czerwcu 1997 roku. Najpierw lot zaplanował, a potem poprowadził Archiwum Piotra Bąka, Archiwum Urzędu Miasta Zakopane
- Niespodziewanie zostałem nawigatorem lotu Papieża Jana Pawła II nad Podtatrzem. Jako przewodnik górski przez lata prowadziłem grupy po wielu pasmach gór Polski i Europy. Wycieczka 5 czerwca 1997 r. była najważniejsza w moim przewodnickim życiorysie – mówi Piotr Bąk, obecny starosta tatrzański.

W tym roku mija 25 lat od pamiętnej wizyty Jana Pawła II na Podhalu. Dla wielu ta wizyta i spotkania z Papieżem to najważniejsze doświadczenia życiowe. Niektórzy wręcz mogą mówić o zrządzeniu losy – że dany im było znaleźć się we właściwym miejscu i o właściwym czasie. W przypadku Piotr Bąka zdecydował on tym… kościół w Rokicinach Podhalańskich.

25 lat temu Bąk był wiceburmistrzem Zakopanego i brał udział w przygotowaniach pielgrzymki Papieża Polaka. Jednym z jego zadań było przygotowanie trasy lotu papieskiego 5 czerwca. Miał to być lot nad Podhalem, Spiszem, Gorcami, Orawą, Pieninami, Babią Górą, Tatrami – miejscami, które Jan Paweł II znał, w których bywał, w których znał ludzi.

- Miałem przygotować trasę, a ostatnim elementem tego zadania był lot próbny, który miałem odbyć 5 czerwca, trzy godziny przed lotem Ojca Świętego. Moim zadaniem było pokazanie pilotom trasy – wspomina Bąk.

Na tej trasie znalazł się jeden element szczególny – nowo wybudowany kościół w Rokicinach Podhalańskich. Przy kościele mieli zgromadzić się mieszkańcy, miał być ułożony napis z kwiatów. Śmigłowiec miał przelecieć nad kościołem. I w locie próbnym tak się stało. Na tym miała się skończyć rola Piotr Bąka w przygotowaniu lotu papieża.

- Okazało się jednak, że tego nowego kościoła nie było wówczas w żadnych mapach. Piloci uznali, że nie poradzą sobie sami, że nie trafią. I zgłosili, że konieczne jest, bym ja poleciał z nimi w locie właściwym, z Papieżem na pokładzie. I tak też się stało. Tym niespodziewanym sposobem zostałem nawigatorem lotu papieskiego 5 czerwca 1997 roku – opowiada Piotr Bąk.

Towarzyszył on Ojcu Świętemu w czasie całego lotu. Obok śmigłowca papieskiego leciały dwa inne – w oficerami Biura Ochrony Rządu. Siedział w kabinie pilotów, jednak – jak wspomina – drzwi do saloniku Papieża były otwarte. Mógł więc obserwować Ojca Świętego, jego reakcje, a także opowiadać mu gdzie aktualnie się znajdują.

- Papież przez cały lot siedział z różańcem w ręku. Wyglądał jakby był zanurzony w modlitwie. Jednak cały czas spoglądał za okno. I reagował na niektóre miejsca. Np. poprosił, by jeszcze raz okrążyć Babią Górę, które wtedy wyglądała wyjątkowo pięknie – opowiada Bąk.

Ojciec Święty wyraźnie poruszył się, gdy przelatywano nad zamkiem w Niedzicy. I skomentował to. - Papieża zdziwiło jezioro przy zamku. Gdy on bowiem opuszczał Polskę, (po wyborze na Stolicę Piotrową – przyp. red.), wtedy Jeziora Czorsztyńskiego w ogóle nie było – mówi starosta tatrzański.

W czasie lotu miało odbyć się lądowanie śmigłowca papieskiego w Tatrach. - Planując to analizowałem 24 lądowiska wykorzystywane przez ratowników TOPR. Zdecydowałem się na Przełęcz Krzyżne. Jest tam duże płaskie miejsce, gdzie bezpiecznie można posadzić śmigłowiec. Poza tym trudno dostępne, więc była duża szansa, że niewiele osób postronnych tam dotrze i Papież będzie mógł w spokoju kontemplować piękno Tatr – wspomina Bąk.

Jednak dzień przed lotem okazało się, że maszyna wojskowa, którą miał lecieć Papież, nie da rady dolecieć na Krzyżne. Wojskowy Mi miał bowiem inne parametry niż śmigłowiec Sokół należący do TOPR - nie mógł lądować powyżej 1600 metrów nad poziomem morza. Krzyżne leży tymczasem na wysokości 2112 metrów.

Zapadła więc decyzja, że śmigłowiec siądzie na Rusinowej Polanie, niedaleko Wiktorówek. Jednak i to się nie udało. Gdy śmigłowce BOR doleciały wcześniej na Rusinową, by przygotować lądowisko, okazało się, że znalazła się tam niespodziewanie grupa turystów. Gdy ci zobaczyli biały śmigłowiec, podeszli do miejsca lądowania, by powitać papieża. To spowodowało, że śmigłowiec nie mógł bezpiecznie wylądować. Nie miał kto na polanie przekazać ludziom, by się odsunęli. Papieski śmigłowiec pięć razy okrążył polanę, ale nie był w stanie wylądować. Odleciał.

- Było to dla mniej zdecydowanie najważniejsze doświadczenie w moim przewodnickim życiorysie – kwituje Piotr Bąk.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 25 lat temu Jan Paweł II odwiedził Zakopane. "Niespodziewanie zostałem nawigatorem jego lotu" - Gazeta Krakowska

Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto