Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyborcza "plakatoza" w Zakopanem. Reklamy wyborcze zasłaniają nawet widok na Tatry

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Kampania wyborcza w Zakopanem. Miasto zostało zalane bannerami i billboardami - głównie kandydatów na burmistrza Zakopanego
Kampania wyborcza w Zakopanem. Miasto zostało zalane bannerami i billboardami - głównie kandydatów na burmistrza Zakopanego Marcin Szkodziński
Obiecują wprowadzić ład i porządek w Zakopane, uprzątnąć przestrzeń miejską – także z chaosu reklamowego. Tymczasem zakleili miasto billboardami wyborczymi. Ich wizerunki zasłaniają nawet Tatry. - Zaśmiecili miasto a obiecują, że będą z tym robić porządek. Gdzie tu jest jakaś logika, konsekwencja – pytają mieszkańcy.

Reklamy wzdłuż zakopianki zasłaniają widok na góry, billboardy w mieście przysłaniają lokalną architekturę, zakłócają krajobraz, a kolorowe i pstrokate nijak nie pasują do charakteru miasta. Tak przez ostatnie lata pisaliśmy o reklamowym chaosie w mieście. O konieczności sprzątania tego bałaganu mówili niemal wszyscy – także ci, którzy teraz kandydują na stanowisko burmistrza Zakopanego. Kilka lat temu w Zakopanem rozpoczęły się prace nad uchwałą reklamową, która ma uporządkować ten problem. Przepisy są już gotowe, ale nadal nie zostały zatwierdzone przez radę miasta.

Na dodatek każdy z kandydatów na burmistrza Zakopanego w swoim programie mówi o konieczności wprowadzenia ładu i porządku w mieście. Tymczasem na trzy tygodnie przed wyborami zakleili Zakopane swoimi banerami i billboardami.

Trzy osoby zalały Zakopane

Najwięcej jest billboardów i bannerów z wizerunkami Łukasza Filipowicza, Mariusza Koperskiego i Agnieszki Nowak-Gąsienicy - kandydatów na burmistrza Zakopanego, zdecydowanie mniej kandydatów na radnych miejskich. Na dodatek ci ostatni ja już coś wieszają – to jest to zdecydowanie mniejszych rozmiarów. Najwięcej dużych billboardów i banerów ma Łukasz Filipowicz, za to Mariusz Koperski ma największe jeśli chodzi o rozmiar.

- Nie wiem, czy to moje odczucie, ale wydaje mi się, że w tym roku jest zdecydowanie więcej tych dużych banerów niż w czasie kampanii sprzed pięciu lat. Wiszą dosłownie wszędzie, a są miejsca, gdzie jest po kilka banerów tego samego kandydata. Moim zdaniem to przesada. I chyba jakieś zakłamanie, bo przecież każdy z nich mówi o tym, że chce zrobić porządek w naszej przestrzeni – mówi pan Andrzej, zakopiański taksówkarz.

Wielkie billboardy wiszą na słupach, budynkach, płotach, na specjalnie do tego celu zbudowanych konstrukcjach, czy w końcu na przyczepach. Jeden z kandydatów wystawił ogromny billboard na działce przy ul. Kościeliskiej – w miejscu, gdzie kilka lat temu stały billboardy restauracji i myszogrodu. Wówczas urzędnicy miejscy walczyli z reklamami, które – ich zdaniem szpeciły obraz zakopiańskie starówki. Wtedy potężne reklamy ostatecznie zniknęły.

Na szczęście kampania wyborcza przypadła w okresie, gdy w Zakopanem właściwy sezon zimowy już się zakończył i nie ma za wielu turystów. Ci jednak co tu są, przyznają, że Zakopanego już bez kampanii wyborczej ma problem z reklamami.

- O tych reklamach dużo się mówiło u was. Czytałam o tym w internecie. Skoro narzekają na to wszyscy ci, którzy mają coś do powiedzenia w mieście, to moim zdaniem nie powinni wystawiać swoich banerów. Bo jak teraz im można zaufać, że faktycznie chcą coś naprawić, skoro sami przyczyniają się do degradacji tego krajobrazu – pyta Beata Słomka, turysta z Poznania.

Bo taka jest kampania…

Spytaliśmy o wyborczo-banerowy problem samych kandydatów. Łukasz Filipowicz, który jako pierwszy zaczął zalewać miasto swoim wizerunkiem, przyznaje, że może nie wygląda to dobrze, ale taka reklama skutkuje.

- Ludzie sami do mnie przychodzą i pytają, czy mogą na swoim płocie powiesić moje banery. Tak chcą wyrazić poparcie, solidarność – mówi Filipowicz. Dodaje, że sam nie jest zwolennikiem wieszania banerów. - Wygląda to może nie najlepiej. Ale taka jest kampania wyborcza, takie są reguły gry – mówi. I dodaje, że jakby jego komitet nie wystawił banerów, inne komitety by go zagłuszymy, a mieszkańcy by się o nich nie dowiedzieli. - Ja bym najchętniej całą kampanię prowadził w internecie, ale to dociera do wybranej grupy. Nie wszyscy mieszkańcy korzystają z internetu – mówi Filipowicz.

Agnieszka Nowak-Gąsienica z kolei swoją odpowiedź zaczyna od tego, że dla niej zaśmiecanie przestrzeni publicznej jest niestosowne, ale… - W momencie, gdy w przestrzeni publicznej było tak dużo innych kandydatów, uległam namowom moich radnych i przyjaciół, którzy powiedzieli mi „Agnieszka nie widać ciebie”. Starałam się zrobić jak najmniej tych dużych billboardów, najwięcej mam plakatów małych, w formacie 1x2 metra – mówi obecna wiceburmistrza Zakopanego.

Dodaje, że planowała kampanię z banerami i billboardami po 15 marca, ale z uwagi na działania pana Filipowicza zdecydowałam się przyspieszyć akcję. Jej zdaniem taka kampania bannerowo-billboardowa jest potrzebna, bo ludzie muszą skojarzyć nazwisko z twarzą.

- Marzy mi się kampania wyborcza, która nie będzie w ogóle outdoorowa. Może nastąpi to za 5-10 lat – tak z kolei odpowiada Mariusz Koperski. - Na razie jednak wydaje się, że jest to jeden ze sposobów, by dotrzeć do ludzi, dla których internet nadal jest barierą. Taki mamy teren, zwłaszcza na pograniczu miejskiego Zakopanego i wiejskich okolic, że kampania billboradowa działa – mówi Koperski.

W rozmowie z „Gazetą Krakowską” zadeklarował, że jego komitet będzie pierwszym, którzy uprzątnie przestrzeń publiczną z plakatów i banerów wyborczych. I dodał, że zastanowi się nad tym, by zrobić to jeszcze przed wyborami.

Co na to specjaliści?

Czy zaklejenie miasta plakatami i bannerami ma sens? Dr hab. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego i członek Polskiego Stowarzyszenia Public Relations nie ma co do tego wątpliwości.

- Kampanie wyborcze, choć niezbędne w demokratycznym społeczeństwie, powinny być prowadzone w sposób przemyślany. Nie mogą naruszać estetycznego i kulturowego DNA miasta. „Zaklejenie” przestrzeni publicznej masą plakatów wyborczych wydaje się być praktyką, która może przynieść więcej szkody niż pożytku dla kandydatów ubiegających się o głosy mieszkańców. Może sprawić, że unikalny charakter miasta zostanie zasłonięty przez nachalną komunikację polityczną – uważa. Jego zdaniem taka sytuacja może wywołać u mieszkańców oraz gości odwiedzających Zakopane negatywne emocje - od niezadowolenia, poprzez irytację, aż do otwartej niechęci do osób i partii, które w ten sposób postanowiły się promować.

- Kandydaci na lokalnych liderów powinni w szczególności dbać o to, by ich kampanie wyborcze harmonizowały z otoczeniem. To nie tylko kwestia szacunku do tradycji i charakteru Zakopanego, ale również praktyczne podejście do budowania pozytywnego wizerunku w oczach wyborców – dodaje Dariusz Tworzydło.

Dr Pietrzyk–Zieniewicz Ewa, politolog i socjolog dodaje, że kampania wyborcza z banerami jest na kula śnieżna – sama się napędza. Gdy jednego widać bardziej, drugi zaczyna robić to samo, a najczęściej jeszcze więcej. - Ponadto funkcjonuje przeświadczenie, że jak się dana osoba opatrzy, to będzie postrzegana jako bardziej znana, ważniejsza, a zatem więcej mogąca – mówi Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. - Jeśli mieszkańcy nie chcą takiego krajobrazu miasta, powinni mówili o tym głośno na spotkaniach przedwyborczych: że wolą oglądać Tatry, a nie twarze kandydatów.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wyborcza "plakatoza" w Zakopanem. Reklamy wyborcze zasłaniają nawet widok na Tatry - Gazeta Krakowska

Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto