Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakopane: Starosta tatrzański żegna się z zięciem swego poprzednika! Król Łęgowski wyleci z hukiem?

Tomasz Mateusiak
Tegoroczna jesień to czarny okres dla szefów dwóch największych instytucji kulturalnych na Podhalu. Po tym, jak odejście zapowiedział dyrektor Biura Promocji Zakopanego Andrzej Kawecki, wszystko wskazuje też na to, że ze stołkiem pożegna się wywołujący wśród górali równie wielkie kontrowersje Krzysztof Król- Łęgowski, dyrektor Tatrzańskiej Agencji Rozwoju Promocji i Kultury.

Nadzorujący TARPiK starosta tatrzański wysłał do ponad 40 instytucji kulturalnych na Podhalu wniosek o zaopiniowanie (wymaga tego prawo choć opinia nie jest dla powiatu wiążąca) odwołania Króla-Łęgowskiego z zajmowanego stanowiska. - Powodów, dla których podjęliśmy taką decyzję, jest cała masa - mówi Jerzy Zacharko, wicestarosta tatrzański. - Głównie to fakt, że agencja zarządzana przez pana Króla-Łęgowskiego mimo olbrzymiego majątku (trzy domy wczasowe w centrum Zakopanego) nie tylko nie zarabia, ale nawet przynosi straty. Utraciliśmy do niego także zaufanie, bo ostatnio wyszło na jaw, że jego rodzina prowadziła na Krupówkach lokal gastronomiczny „Gąsienicowa Kącina”.

Jak dodaje Zacharko, dla niego to konflikt interesów, bo TARPiK dysponuje także placem gastronomicznym pod Gubałówką, który jednak od lat stoi zamknięty. - Czyżby dlatego, że pan Król-Łęgowski nie chciał robić konkurencji samemu sobie - pyta Zacharko.

Sam dyrektor TARPiK-u podobne zarzuty uważa za bezpodstawne. - Jeśli zostanę zwolniony, nie wykluczam, że będę próbował obronić swe dobre imię w sądzie - zapowiada.

Co ciekawe, informacja o planowanym zwolnieniu jest kolejnym wydarzeniem „czarnej serii” rodziny Króla-Łęgowskiego. Ta dosłownie przed kilkoma dniami straciła karczmę na Krupówkach („Gąsienicowa Kącina”, o której wspomina starosta). Musiała ją usunąć z placu przy Krupówkach, bo jego właściciel - jedna z parafii - odmówiła mu przedłużenia dzierżawy.

Dodatkowo Ministerstwo Skarbu Państwa odrzuciło też podanie Króla-Łęgowskiego na stanowisko prezesa rządowej spółki hotelarskiej „Polskie Tatry”, na które - być może, przeczuwając rychłe zwolnienie, aplikował.

Nie zawsze dyrektor powiatowej agencji miał „pod górkę”. Jeszcze rok temu poprzednie władze powiatu niemal nosiły go na rękach i nazywały „wybitnym specjalistą”, który tworzył w regionie świetne imprezy (Tatrzańskie Wici, Europejskie Targi Produktu Regionalnego czy Międzynarodowe Forum Górskie). Wówczas jednak starostą był Andrzej Gąsienica Makowski - prywatnie teść Króla-Łęgowskiego, bezpośredni jego przełożony.

Czarne chmury nad głową Krzysztofa Króla- Łęgowskiego, dyrektora Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury (TARPiK), która podlega pod powiat tatrzański. Starosta tatrzański chce Króla-Łęgowskiego zwolnić. Powodem takiej decyzji są fatalne wyniki finansowe agencji. Czy to koniec urzędnika, który do niedawna - za sprawą koneksji rodzinnych - wydawał się „niezatapialny”?

Zarzuty są poważne

Starosta tatrzański Piotr Bąk wystawił Krzysztofowi Królowi-Łęgowskiemu jedynkę z wykrzyknikiem. Tak wynika z dokumentu „Ocena działalności dyrektora TARPiK w latach 2011-15”, do którego dotarli nasi dziennikarze.

Audytorzy uznali, że Król-Łęgowski łamał kodeks pracy, zatrudniał ludzi bez konkursów, czy pozwolił na tak wielki rozrost kadry kierowniczej, że na 14-osobową załogę w TARPiK-u było aż 6 kierowników. Jak by tego było mało, Król-Łęgowski podejmował dziwne decyzje finansowe... Np. zatrudniał zewnętrznych księgowych (koszt 29 tys. zł rocznie), mimo że w agencji miał własną księgową.

Było to o tyle dziwne, że choć TARPiK kilka lat temu dostał w zarząd trzy domy wczasowe leżące w centrum Zakopanego, agencja nie zarabiała, a przynosiła straty.

- Właśnie ten fakt przelał czarę goryczy - mówi Jerzy Zacharko, wicestarosta tatrzański. - Te domu miały zarabiać na kulturalną działalność agencji, by powiat nie musiał na imprezy dokładać. Mimo to i tak od lat agencja otrzymywała subwencję 250 tys. zł rocznie.

Na dowód swych słów Zacharko przytacza liczby. Jeszcze w 2011 roku D.W. Jasny Pałac zarobił na turystach ponad 800 tys. zł. Po odliczeniu kosztów czysty zysk wyniósł wówczas ok. 150 tys. zł. Po 4 latach (dane za I półrocze tego roku) w Jasnym Pałacu zanotowano około 30 tys. zł straty. Z innymi obiektami agencji było podobnie. - Pan Król-Łęgowski nie może już dłużej zarządzać tą instytucją - mówi Zacharko. - Podjęliśmy więc starania, by go zwolnić. Wierzę, że znajdziemy rzetelnego menedżera, który wyprowadzi agencję na prostą.

Wcześniej było dobrze?

Na naszych oczach powoli realizuje się więc scenariusz „TARPiK bez Króla-Łęgowskie-go”. Scenariusz, który jeszcze rok temu był nie do pomyślenia. Dopóki starostą tatrzańskim był Andrzej Gąsienica-Makowski, szef promocyjnej agencji był bardzo chwalony jako „wybitny fachowiec”. Takie słowa w ustach Makowskiego nikogo jednak nie dziwiły, bo Król-Łęgowski jest prywatnie zięciem byłego starosty. Gąsienica-Makowski nie tylko zrobił męża swej córki dyrektorem agencji z pensją ok. 8 tys. zł miesięcznie, ale też nie widział (to właśnie on był bezpośrednim nadzorcą nad pracą TARPiK-u) pojawiających się już przed laty błędów, które teraz wytykają Królowi-Łęgowskiemu obecne władze powiatu tatrzańskiego.

To jednak mało. Nawet w świetle ostatniego raportu Gąsienica-Makowski (dziś radny powiatowy) broni swego zięcia. - Krzysztof to dobry fachowiec, którego trzeba oceniać głównie po owocach pracy, czyli imprezach, które stworzył - mówi Makowski. - To chociażby Tatrzańskie Wici, Europejskie Targi Produktu Regionalnego czy Międzynarodowe Forum Górskie. A to, że TARPiK chwilowo nie zarabia, to efekt słabej koniunktury na rynku turystycznym - dodaje.

Król-Łęgowski się broni

Słowa byłego starosty o tym, że podległe TARPiK domy wczasowe nie zarabiały, bo w Zakopanem było mało turystów, u zwykłych górali wywołują jednak zwykły śmiech. - Choć mam tylko cztery dwuosobowe pokoje, pięć ostatnich lat zamykam z zyskiem „na czysto” około 30 tys. zł - mówi jedna z mieszkanek Zakopanego. - Gdybym miała trzy domy wczasowe, zarabiałabym miliony. W Zakopanem trzeba naprawdę mocno się starać, by nie zarobić na gościach.

Mimo takich słów także i sam Krzysztof Król-Łęgowski uważa, że sposób, w jaki próbuje się go odwołać, jest niesprawiedliwy. - Wszystkie kierowane przeciwko mnie zarzuty są stronnicze - mówi dyrektor TARPiK. - Uważam, że dobrze zarządzam jednostką. Nie mam wpływu na to, że ostatnie sezony turystyczne były słabe i w domach wczasowych, którymi zarządzałem, było mało gości. Gdyby nie to, osiągałbym zyski. Także do reszty działalności agencji nie mam sobie nic do zarzucenia. Myślę wręcz, że osiągnąłem sukcesy. Z organizacji imprez, mego głównego zadania, wywiązywałem się świetnie - dodaje i nie wyklucza, że po zwolnieniu pójdzie do sądu pracy, by „bronić swego dobrego imienia”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto