Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc w dworze dawnych ziemian

Stanisław Śmierciak
Stanisław Śmierciak
Zastawione po brzegi stoły, potrawy ułożone na kształt sądeckiego krajobrazu. Pełen przepych, ale i głęboka duchowość - tak wyglądały święta wielkanocne w dworach ziemiańskich na Sądecczyźnie przed stu laty.

We włościańskim dworku w Siennej na Sądecczyźnie, gdzie przed II wojną światową dorastała, już nieżyjąca honorowa obywatelka Nowego Sącza Irena Styczyńska, w wielkanocną sobotę najważniejsze było święcenie potraw.

Z dworu ziemiańskiego nie szło się jednak do kościoła na święcenie. Rano, około godziny dziewiątej, najlepsze konie słano po księdza, który paradną bryczką zjeżdżał do dworu, żeby pokropić pokarmy.

Święcone wyszykowane było na stole w pokoju letnim, czyli tam, gdzie najchłodniej. Stół był wielki z białym obrusem, a przystrojony gałązkami barwinka i bukszpanu. Układ potraw i zastawy, przypominać miał pejzaż gór nad Dunajcem, gdyż Jeziora Rożnowskiego wtedy jeszcze nie było.

Nad wszystkim górowały baby. Symbolizowały wzniesienia Pogórza, do którego Sienna należy. Najpiękniejsze były łokciowe, ale stały również drożdżowe, krakowskie, na maśle klarowanym. Przy nich leżały mazurki.
Środkiem wielkanocnego stołu, niczym pobliski Dunajec, wiła się rzeka z jajek, białych czyli zwykłych, brązowych, które gotowało się w wywarze z łupin cebuli i kory jabłoni, zielonych wykolorowanych w gotowanych listkach kiełkującego już żyta. Na drugim brzegu tej symbolicznej rzeki były pyszne wędliny. Szynka oczywiście cała z kością. Marynowało się ją wcześniej przez dziesięć dni, wędziło przez 48 godzin. W wielkanocną sobotę wypisywało się na niej smalcem, tłoczonym z chusty, napis Wesołych Świąt. Obok na wielkich misach piętrzyły się pęta kiełbasy, a na półmiskach wędzonki. Był wielki okrągły bochen chleba. Chrzan w laskach i tarty z jajkami - bo chroni od zepsucia, ocet w buteleczkach - jako symbol męczeństwa Chrystusa.
W rogu stołu stały otwarte butle z winem białym i czerwonym, a także domowymi nalewkami. Czasem któreś z dzieci przyniosło na stół żywego żółtego kurczaka, który biegał między potrawami. Na stole ze święconym najważniejszy był baranek wielkanocny. Robiło się go z masła. Był wielki niczym jagnię.

W jednym rogu stołu leżały kołacze słodkie i słone. Była też beczka z piwem. To dla służby, bo do święcenia przy stole stawała nie tylko cała domowa trzynastka, wszystkie pokolenia rodziny właścicieli, ale także pracownicy: dwie dziewczyny kuchenne, parobek, furman i luźny, czyli ten, który, kiedy potrzeba, mógł każdego w robocie zastąpić.

- Jak wspominała mama święcenie trwało z godzinę - opowiada Wojciech Styczyński, syn pani Ireny. - Po tym czasie przed ganek dworku zajeżdżała bryczka od innego ziemianina z sąsiedztwa i wtedy proboszcz odjeżdżał z wielką paradą.

W ziemiańskim dworze w Siennej to prawdziwe świąteczne ucztowanie zaczynało się jednak dopiero po rezurekcji. Na to wyjątkowe nabożeństwo, w Wielką Sobotę o szóstej wieczór, rodzina Ireny Styczyńskiej szła do kościoła, na małej górce nieopodal dworu. Po powrocie domownicy zasiadali do święconego. Nie śniadania, a kolacji. Święconego zjadało się połowę ze stołowych zapasów. Reszta zostawała na śniadanie w Wielką Niedzielę.

W niedzielę na pierwsze śniadanie jadło się wielkanocne baby i piło kawę ze śmietaną.

To najważniejsze śniadanie święcone zaczynało się po powrocie z mszy. W samo południe. Były szynki, kiełbasy i boczki, chrzan z miodem i ćwikła, czyli chrzan z tartymi buraczkami i wprost niezliczona ilość jajek.

W pierwszym dniu Wielkiej Nocy koniec śniadania był początkiem obiadu. Był żurek na rosole z szynki, a na drugie danie indyk pieczony. Deserem były domowe placki i mazurki.

Zaznaczyć trzeba dobitnie, że w tamtych odległych czasach o pomoc gastrologa nie było łatwo.
______________________

A kto nie wie jak „Babę łokciową wielkanocną" przygotować, niech przeczyta przedwojenny przepis.

1 litr żółtek bić przez pół godziny, następnie wsypać 1/2 litra suchej mąki, 1/4 litra cukru, 1/4 litra gęstych drożdży, znów bić pół godziny; formę wyłożyć wysmarowanym papierem, tak wysoko jak arkusz zachodzi, wlać masę w formę i postawić na letnim piecu aby podrosła na 2 palce niżej formy; wtenczas wstawić ją w gorący piec na 3 kwadranse, lecz bardzo ostrożnie, żeby się nie strzęsła; z pieca ciepło u góry wypuścić i przykryć babę papierem. Po upieczeniu wyjąć ją z pieca ostrożnie i położyć z formą bokiem na poduszce; gdy ostygnie, wyjąć z formy, lecz również ostrożnie, bo ciasto jest bardzo lekkie.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto