Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprzątanie po halnym. Góralom pomagają Słowacy

Łukasz Bobek
Tatrzański Park Narodowy rozstrzygnął przetarg na sprzątanie zniszczeń w lasach po bożonarodzeniowym halnym. W najbliższych dniach wykonawcy ostro wezmą się do roboty. Tymczasem w Dolinie Chochołowskiej już ok. 60 procent powalonych drzew udało się usunąć. Górale, do których wspólnoty należą okoliczne lasy, pracują non stop od dwóch miesięcy. Zniszczeń jest jednak tyle, że raczej nie skończą do połowy roku.

- Podpisaliśmy umowy z firmami, które wygrały przetargi na sprzątanie lasów w Tatrach - powiedział "Krakowskiej" Tomasz Mączka z Tatrzańskiego Parku Narodowego. - Prace ruszą na początku marca. O ile pogoda będzie sprzyjała, optymistyczny wariant zakłada, że uda się ściągnąć powalone drzewa do połowy lata, pesymistyczny, że do końca roku.

Przetarg na posprzątanie 26 obszarów wygrało 11 firm, w tym dwie ze Słowacji. Umówiły się z parkiem, że wyciągną powalone drzewa i zabiorą je dla siebie. Najwięcej drewna z polskich Tatr ściągną Słowacy. Będą pracowali aż w 14 rejonach.

- W sumie do wyciągnięcia jest około 60 tysięcy kubików drewna w strefie ochrony czynnej - informuje Tomasz Mączka. - Według pozwolenia ministra środowiska, 20 procent ma pozostać na miejscu. Zostaną okorowane, żeby nie ułatwiać żerowania kornikom. Pozostałe około 30 tysięcy kubików wiatrołomów w strefie ochrony ścisłej pozostanie nieruszone.

Najwięcej pracy będzie w Dolinie Lejowej, a także na szlakach pomiędzy Dolinami - Kościeliską i Chochołowską. Cały czas, z uwagi na powalone drzewa, zamknięte są szlaki Hala Gąsienicowa - Rówień Waksmundzka, Hala Gąsienicowa - Krzyżne - Dolina Pięciu Stawów, ścieżka nad Reglami na odcinku Dolina Kościeliska - Dolina Chochołowska, Dolina Lejowa, Dolina Kościeliska na Polanę Stoły. - Najdłużej pozostaną nieczynne szlaki w Lejowej i z Kościeliskiej do Chochołowskiej - dodaje Mączka.

W Dolinie Chochołowskiej, którą zarządza Wspólnota Uprawnionych Ośmiu Wsi, sprzątanie idzie pełną parą od dwóch miesięcy.

- Jesteśmy tutaj dzień w dzień - mówi Franciszek Leja z Cichego, którego wczoraj spotkaliśmy, jak ściągał drzewa z górskiego zbocza. - Tylko z jednego małego wzgórza udało nam się ściągnąć około 300 kubików drewna. Dziennie, jak nie mamy żadnej awarii sprzętu i panuje sprzyjająca pogoda, wyrabiamy nawet ok. 20-25 kubików.
Robota jest ciężka. Razem z Leją w jednej ekipie pracuje czterech ludzi, w tym trzech Słowaków.

- Zatrudniliśmy ich, bo mają profesjonalną wyciągarkę linową. Bez tego nie dałoby rady, ani koniem, a tym bardziej traktorem - przyznaje.

Wyciąg linowy rozciągnięty jest na około pół kilometra. Z potężnego zbocza liny ciągną w powietrzu drzewa i upuszczają na szlak prowadzący do doliny. Potem pracownicy ociosują je piłami łańcuchowymi, a następnie ciągnikiem ustawiają wzdłuż drogi.

- Musimy przy tej robocie cały czas patrzyć, czy nie idą turyści. Bywa, że trzeba kierować ruchem jak policjant na skrzyżowaniu, żeby akurat zatrzymać piechurów, kiedy z góry leci drzewo - zauważa z uśmiechem Leja.
Wczoraj oprócz jego ekipy, na szlaku do Doliny Chochołowskiej działało jeszcze siedem innych ekip z piłami. - Pracujemy ciężko, bo chcemy jak najwięcej drzewa wyciągnąć do początku maja, kiedy zacznie się okres lęgowy kornika. Na pewno nie uda się zebrać wszystkiego. Z 50 tys. metrów sześciennych powalonego drzewa przez halny usunęliśmy już ponad połowę - wylicza Jan Piczura ze Wspólnoty Uprawnionych Ośmiu Wsi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto