Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawo nie ochroni drzew. Śledztw jest tylko kilka [ZDJĘCIA]

Piotr Ogórek
Od 1 marca nie wolno karczować tam, gdzie są siedliska zwierząt. Niestety nikt tego nie kontroluje. Drzew znikają tysiące, a z nimi dowody zbrodni, gniazda i martwe zwierzęta. Śledztw jest tylko kilka.

Przepisy o ochronie zwierząt w okresie lęgowym, który zaczął się 1 marca, to w Krakowie martwe prawo. Fakt, że od początku roku wolno karczować drzewa bez zezwoleń na podstawie słynnego już „Lex Szyszko”, ale nie oznacza to, że można przy tym pomijać inne przepisy. A tak się dzieje. W minionym tygodniu w Bronowicach przy ulicy Chełmońskiego wykarczowano drzewa, na których siedziały ptaki. Z kolei przy al. Pokoju doszło do wycinki pod budowę nowego urzędu marszałkowskiego. Tam ekolodzy wraz z ekspertami również stwierdzili obecność gniazd i ptaków, ale mimo to piły poszły w ruch, a urzędnicy odpowiadają, że ptaków nie było.

Nikt nie nadzoruje wycinek pod kątem siedlisk zwierząt, ani Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, ani służby miejskie. Robią to sami mieszkańcy dzwoniąc na policję i straż miejską, ale robotnicy dobrze wiedzą, że jeśli gniazdo czy zwierzę było to należy je szybko usunąć lub wyrzucić na śmietnik, by pozbyć się dowodów. Mundurowym ciężko jest stwierdzić złamanie przepisów, bo przybywają na miejsce zbyt późno. Aktualnie prokuratura prowadzi tylko jedno śledztwo w sprawie złamania prawa, nielegalnej wycinki i naruszenia ochrony zwierząt, w rejonie Parku Lotników Polskich.

Zakaz wycinki drzew w okresie lęgowym, tam gdzie znajdują się zwierzęta, skonkretyzowało ostatnio rozporządzenie Ministra Środowiska z grudnia 2016 roku. Za jego łamanie grozi grzywna lub areszt, o czym decyduje sąd.

Od 1 do 18 marca policja dostała 96 zgłoszeń o wycinkach drzew, które zdaniem mieszkańców były nielegalne. W jednym przypadku, 3 marca, na miejscu wycinki policjanci stwierdzili ścięcie drzewa z dziuplą, gdzie znaleziono martwego nietoperza i cztery młode. Sprawę prowadzi komisariat na Prądniku Czerwonym. - Policjanci interweniują w przypadku zgłoszenia wycinki w czasie okresu lęgowego ptaków, jeśli w wyniku tej wycinki dochodzi do niszczenia lęgowiska gatunków objętych ochroną - zapewnia Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.

Tyle teoria, bo w praktyce jeśli nie przyłapie się drwali na gorącym uczynku przy niszczeniu ptasich gniazd, to niewiele można zrobić. Problemem jest też to, kto ma sprawdzać, czy przepisy są łamane. Nie kontroluje tego ani Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, ani Wydział Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta. Jedni urzędnicy zrzucają odpowiedzialność na innych. Pozostaje wzywać straż miejską i policję licząc, że zdążą na czas, zanim robotnicy usuną dowody przestępstwa.

Kolejny przykład. Do wycinki ok. 60 drzew doszło w rejonie ulicy Chełmońskiego. Drwale karczowali je 9, 10 i 15 marca. Mieszkańcy zaznaczają, że były na nich gniazda ptaków. Przekazali nam ich zdjęcia wykonane w marcu oraz zdjęcia wyciętych już drzew. Sprawę zgłaszali na policję i straż miejską kilka razy. Winnych nie udało się wskazać.

A to teren zamieszkiwany jest przez sikorki, gile kosy, wróble, jerzyki. Widywano tam nawet rzadki gatunek dzięcioła czarnego oraz nietoperze.

W innej sprawie występuje Urząd Marszałkowski. Przy alei Pokoju 2 ma powstać jego nowa siedziba. W zeszłym tygodniu firma wynajęta przez urzędników ścięła drzewa. W sumie aż 68. Przedstawiciele partii Zieloni powiadomili policję, bo stwierdzili, że w koronach drzew mieszkały ptaki. Potwierdziła to inspektor ds. ochrony zwierząt i ornitolog, wezwani przez Zielonych. Teraz czekają na pisemną opinię ornitologiczną.

- W takim wypadku zgodę na wycinkę powinna wydać Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Z naszych informacji wynika, że takiej zgody nie było - mówi Marcel Kwaśniak, przewodniczący krakowskie koła Zielonych. RDOŚ do dzisiaj nie potrafił nam udzielić wyjaśnień w tej sprawie.

Zgodę na wycinkę 68 drzew w grudniu zeszłego roku wydał Wydział Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa. Miesiąc wcześniej wykonano oględziny, które nie stwierdziły obecności ptaków czy gniazd.

- Oględziny zostały przeprowadzone przez pracownika posiadającego wyższe wykształcenie z zakresu leśnictwa - tłumaczy Ewa Olszowska-Dej, dyrektorka wydziału. Zieloni podważają decyzję. - Z całym szacunkiem dla wiedzy tego eksperta, ale to nie jest ornitolog - kwituje Marcel Kwaśniak.

Urzędnicy przyznają, że od momentu wydania zgody do wycinki, ptaki mogły się pojawić. W taki wypadku należało się wstrzymać z wyrębem do końca okresu lęgowego (czyli do połowy października) lub uzyskać zgodę RDOŚ. Tak się nie stało.

Do zarzucenia sobie nie ma nic Urząd Marszałkowski. - Nie stwierdziliśmy gniazd ptaków. Teren inwestycji był kontrolowany przez straż miejską i policję - mówi Agnieszka Grybel-Szuber, rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego. Ale już po wycince.

Ekolodzy postulują, że we wszystkich wątpliwych przypadkach policja powinna wstrzymywać wyręb, do czasu wydania opinii przez ekspertów. Innym rozwiązaniem jest powołanie nowej służby, która nadzorowałaby tego typu sytuacje.

Źródło:Agencja Informacyjna Polska Press

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto