Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy i Słowacy mieszkający w Jurgowie mają problem z miejscowym księdzem proboszczem

Marek Stołowski
Położony na polskim Spiszu Jurgów przez ostatnie lata stawiany był jako wzór dla wszystkich górali. To w tej wsi dzięki wzajemnej zgodzie ponad 200 osób (przekazali 400 swoich działek pod stoki) powstał prężny ośrodek narciarski. Górale zaufali sobie nawzajem i dziś zarabiają. Niestety, wzajemną zgodę może jednak teraz zburzyć jedna osoba. To miejscowy ksiądz proboszcz, który (być może nieświadomie) robi sporo, by wróciły dawne podziały we wsi, którą od setek lat zamieszkują osoby narodowości polskiej i słowackiej.

Jedna wieś, dwa narody
W jurgowskim kościele obowiązuje pewna zasada. Od 20 lat msze odprawiane są tutaj w języku polskim i słowackim. Tę drugą wprowadził ks. kardynał Franciszek Macharski, by uczynić zadość oczekiwaniom mieszkającej we wsi mniejszości słowackiej. Początkowo wywoływało to niezadowolenie polskich górali (ludzie bali się, że Słowacy, którzy w okresie PRL nie mogli oficjalnie się organizować, będą chcieli oddzielić Jurgów od Polski), ale po kilku latach układ mszy nikomu już nie wadził.
- Umówiliśmy się, że Słowacy mają jedną mszę, a Polacy drugą. Szanowaliśmy to - mówi Jan, jeden z mieszkańców Jurgowa. - Nabożeństwo w języku polskim było o godzinie 9, a to po słowacku o godz. 11. W sumie powinno być na odwrót, bo Polaków jest więcej (Jurgów ma ok. 900 mieszkańców, a Słowaków w całej gminie Bukowina Tatrzańska na 12 tys. osób jest tylko 2,85 proc. - przyp. red.) i to my powinniśmy mieć główną mszę. Skoro kardynał zadecydował, by suma była po słowacku, nikt nie protestował. Przez lata każdy chodził więc na swoją mszę i żyliśmy zgodnie.

Nowy ksiądz
Układ zepsuł się 4 lata temu. W 2010 r. parafię w Jurgowie objął ks. Stanisław Malarz. Jedną z pierwszych jego decyzji była zmiana godzin mszy. Tę polską przesunął na godz. 8 rano. Słowacką zostawił bez zmian. Tłumaczył, że parafia ma jeszcze 2 kościoły filialne (w Czarnej Górze i Rzepiskach) i on wraz z wikarym musi na te wszystkie msze zdążyć, co w poprzednim układzie było dla niego trudne.
Księdzu zrobiło się wygodniej. Góralom przeciwnie. - Dla ludzi chodzących na mszę po polsku zmiana jest ciężka do zaakceptowania - mówią jurgowianie. - Tu dalej są gazdowie (rolnicy). By w niedzielę zdążyć na mszę o godz. 8, ludzie muszą wstawać o 5 rano, by pójść do szopy, nakarmić zwierzęta i mieć jeszcze czas na prysznic. Komu w niedzielę chce się wstawać tak wcześnie? Prosiliśmy księdza, by wrócił do starego porządku mszy, ale nie chce o tym nawet słyszeć.

Chrzty po słowacku?
To zresztą niejedyny problem jaki - zdaniem górali - piętrzy przed nimi proboszcz. - Doszło do tego, że ksiądz zmusza nas do chrzczenia dzieci na słowackiej mszy - mówi Paweł, kolejny z mieszkańców Jurgowa.
- Ja miałem taką sytuację w ostatnie święta wielkanocne. Chciałem ochrzcić syna i jako Polak chciałem to zrobić po polsku. Ksiądz powiedział mi jednak, że chrzci tylko na mszy słowackiej. Nie pomogły prośby. Jako, że miałem już zaproszonych gości i umówione przyjęcie nie mogłem przełożyć daty. Chrzciłem więc na mszy słowackiej. Nie rozumiem, czemu proboszcz tak się zachowuje.

Ksiądz: robię dobrze
Sam proboszcz sytuację widzi jednak inaczej. - To nie jest tak, że ja zmuszam ludzi do chrztów na mszy w języku słowackim - mówi ks. Stanisław Malarz. - Moi parafianie mogą chrzcić dzieci zarówno na mszy polskiej, jak i słowackiej. Jest jednak jedno "ale"... Mam zasadę, że chrzczę tylko na jednej mszy danej niedzieli. Na każdej tego nie robię, bo to przeciąga liturgię i chrzest zabiera mi czas. Gdy więc przyjdzie do mnie pierwszy rodzić i umówi się na godz. 11 (msza słowacka - przyp. red.), to kolejne osoby, jeśli chcą chrzcić tego samego dnia, muszą się do tej godziny dostosować. Tak było w przypadku kilku osób, w tym pana Pawła. On musiał się więc dostosować.
Ksiądz jest przekonany, że taki układ i tak jest dla wiernych dobry. Jak tłumaczy, są parafie, gdzie księża chrzczą tylko na jednej mszy w całym miesiącu. Zdaniem proboszcza w porównaniu z innymi księżmi on i tak jest więc liberalny.
- To ksiądz najwyraźniej nie rozumie złożonego układu naszej wsi - mówi Dawid, jurgowianin czujący się Słowakiem. - Skoro jest tak, że są msze w dwóch językach to i chrzty powinny być na obu. W obecnym układzie cierpią obie strony. Nie tylko ta polska. Słyszałem o ludziach, co chcieli chrzcić dzieci na słowackim nabożeństwie, a musieli na polskim. Przy odrobinie współpracy ze strony księdza można uniknąć takich sytuacji.
Ksiądz na ustępstwa jednak iść nie chce, także w sprawie mszy. - Nie tylko nie zgodził się na przesunięcie polskiej mszy z godz. 8 na 9 rano, o co go ludzie prosili, ale też odrzucił propozycję części rady parafii, by dołożyć jeszcze jedną mszę w języku polskim w niedzielne popołudnie - mówi Stanisław, kolejny mieszkaniec Jurgowa. - Bo przecież nikt słowackiej mszy nie chce likwidować. Żyjemy tu w zgodzie i skoro nasi sąsiedzi czują się Słowakami to mają prawo modlić się w swoim języku. Nawet sumę im oddaliśmy i nikt przeciwko temu nie protestuje. Chcemy tylko, by ludzie modlący się po polsku nie byli dyskryminowani. Ta dodatkowa msza byłaby dla tych rolników co na 8 do kościoła nie zdążają.
- To pomysł niemożliwy do realizacji - mówi jednak proboszcz Malarz i wylicza, że księży w parafii jest dwóch, a w niedzielę mają do odprawienia 5 mszy (2 w Jurgowie, 2 w Czarnej Górze i 1 w Rzepiskach). - Gdybyśmy dołożyli popołudniową msze w Jurgowie - czasem mielibyśmy problem, by na nie dojechać. Księża też mają urlopy. Dlatego wszystko musi pozostać jak jest. Rozumiem ludzi modlących się po polsku, że są trochę poszkodowani. Nie chcę jednak nic zmieniać, bo w Jurgowie układ pomiędzy sąsiadami jest misterny i łatwy do zburzenia. A ja rozbijać go nie chcę - upiera się proboszcz.

Kuria problemu nie widzi
Przełożeni księdza Malarza też nie chcą rozwiązać problemu jurgowian. O całą sytuację zapytaliśmy ks. Roberta Nęcka - rzecznika kurii krakowskiej. Miał sprawdzić, czy jest szansa, by delegować do Jurgowa dodatkowego księdza (np. z sąsiedniej Białki), który mógłby sprawować dodatkową mszę po południu, a także rozwiązać problem chrztów. - Stara zasada mówi, że "Najlepsze rozeznanie w parafii ma proboszcz, a umów należy
dochować"- odpowiedział lakonicznie ks. Nęcek.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto