Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podegrodzie żegna Bronisławę Zimowską, wspłzałożycielkę Zespołu Regionalnego

Redakcja
Stanisław Śmierciak
Bronisława Zimowska tańczyła w pierwszym występie Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego Podegrodzie, gdy w miejscowości zwanej stolicą Lachów Sądeckich, grupa folklorystyczna powstała w 1937r. Z tym zespołem związana była przez dziesiątki lat. Planowała, wspólne ze swymi następcami w kultywowaniu lokalnej kultury i tradycji, świętowanie w kwietniu tego roku swoich 95 urodzin. Nie doczekała tej fety. Odeszła, niestety na zawsze, w czwartek 12 stycznia. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się o godz. 13 w sobotę. Oczywiście w Podegrodziu.

Bronisława Zimowska miała status żywej legendy lachowskiego folkloru. W rodzinnym Podegrodziu cenili i szanowali Ją wszyscy. Ten szacunek i podziw obejmował jednak wiele, nawet bardo odległych, a dla nas egzotycznych, regionów świata, gdyż Zespół Regionalny „Podegrodzie", w którym tańczyła, często wojażował oraz uczestniczył, z sukcesami, w niezliczonej liczbie festiwali, konkursów, przeglądów folklorystycznych, a także rozmaitych uroczystościach, programach radiowych i telewizyjnych. Z racji tych kontaktów podejmował u siebie zaprzyjaźnione grupy folklorystyczne ze świata. Bronisława Zimowska uczestniczył w większości tych artystycznych i towarzyskich wydarzeń. Nawet wówczas, gdy była już w wieku wzbudzającym szacunek tańczyła, śpiewała, a nade wszystko snuła wspaniałe opowieści gwarą. W programach zespołu te jej opowieści anonsowano jako „gadki" bo tak w lachowskiej krainie nazywane są opowieści.

Spotykając się z Bronisławą Zimowską, nawet kilka miesięcy temu, trudno było uwierzyć, że ta pełna energii kobieta jest pierwszą tancerką pierwszego zespołu ludowego na Sądecczyźnie, jaki w 1937 roku powstał w Podegrodziu. Kiedy usłyszała skierowane do Niej takie właśnie stwierdzenie, a było to podczas obchodzonego w minionym roku 1000-lecia istnienia parafii w Podegrodziu, wyznała, że jej też trudno uwierzyć, że to już tyle lat mięło od pierwszego wyjścia na scenę jej ukochanego „Podegrodzia".

- Dobrze pamiętam tamten czas - wspominała Bronisława Zimowska. - To co dziś nazywamy folklorem było w mojej młodości po prostu codziennością. Strój ludowy miał każdy. Tańców uczono w domu, żeby na weselu nie przynieść wstydu sobie i rodzinie. Ojciec nie zabrał córki na zabawę, jeśli na próbach w domu noga choćby raz spadła jej z wąskiej deski, na której właśnie z nim, jako pierwszym tancerzem, musiała zademonstrować umiejętności.

Na takie wywody Pani Bronisławy trudno było powstrzymać się od stwierdzenia, że przetańczy całe swoje życie, bo przecież nawet jako kobieta po dziewięćdziesiątce nie wzbraniała się od demonstrowania młodym jak wirować w sztajerku czy ciętej polce.

- Taniec jest przyjemny dla każdego z nas - rozwijała ten wątek leciwa folklorystka. - Trzeba tylko mieć w sobie pogodę ducha.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto