Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beata Czerska: To ona walczy o los zwierząt

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Jeszcze kilka lat temu mało kto w Zakopanem słyszał o Beacie Czerskiej. Po wypadku konia w Morskim Oku, stała się główną postacią na froncie walki przeciw męczeniu zwierząt

Potrafi kopać szczeliny przeciwlotnicze, doskonale zna się na fizyce i automatyce. Takie ma wykształcenie, jednak jej pasją i zamiłowaniem są zwierzęta. Z tej strony znają ją w Zakopanem. Od sześciu lat dla wielu na Podhalu jest wzorek człowieka, który ratuje cierpiące zwierzęta. Dla innych zaś jest wrogiem publicznym numer jeden. Nie zmienia to faktu, że Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, jest osobą, która budzi skrajne emocje.
Tropi znęcających się nad zwierzętami

Padające konie na drodze do Morskiego Oka, cierpiąca małpka, zaniedbane krowy i owce czy bezdomne psy błąkające się po mieście. Niemal za każdym razem, gdy do mediów wycieka szokująca informacja o niehumanitarnym traktowaniu zwierząt, pojawia się nazwisko pani Beaty.

- To efekt zaufania, jakim obdarzają nas ludzie. Myślę, że to jest nasz spory sukces, że udało nam się zapracować na takie zaufanie osób, którym leży na sercu dobro zwierząt - mówi Czerska.

Interwencji w ostatnich latach jest coraz więcej. Pani Czerska ze swoimi ludźmi ma wielu sympatyków, ale także bardzo wielu wrogów. Zwłaszcza w gminie Bukowina Tatrzańska, gdzie mieszkają fiakrzy pracujący na drodze do Morskiego Oka.

- Mówią, że miarą popularności człowieka jest liczba wrogów. Jestem więc popularna - śmieje się Czerska.

Dodaje jednak, że nie zawsze jest tak wesoło. - Gros fiakrów mnie nie lubi, to niewątpliwie, bo wtrącamy się w ich tradycję i pośrednio zaglądam do kieszeni - mówi pani Beata. - Mimo wszystko chodzę czasem do Morskiego Oka, ale zawsze mam czapkę niewidkę na głowie - dodaj z uśmiechem.

Podobnie jest z interwencjami na terenie gminy Bukowina. - Gdy dostaję jakieś zgłoszenie, że zwierzę dogorywa, wtedy jadę zawsze z policją. Czuję się wtedy pewniej - mówi już całkiem poważnie.

Inżynier z Łodzi
O Beacie Czerskiej głośno zrobiło się niedawno. Na szerokie wody jej nazwisko wypłynęło po tym, jak w lipcu 2009 roku na drodze do Morskiego Oka padł koń Jordek. Skąd więc wzięła się Beata Czerska w Zakopanem?

Okazuje się, że tak jak wielu zakopiańczyków, do Zakopanego przyjechała za swoim mężem, rodowitym góralem. Jednak urodziła się i wychowała w Łodzi.

Jej ojciec to rodowity łodzianin, matka pochodziła z Huculszczyzny. Od najmłodszych lat jej życie związane było ze zwierzętami, chociaż jako dziecko nie miała w domu żadnego zwierzaka. - Nie zgadzała się na to mama. W wieku siedmiu lat chciała mieć psa, a dostałam siostrę - śmieje się Czerska.

Jednak zanim poszła do szkoły, niemal codzienni wraz z babcią odwiedzała łódzkie zoo. Tam zrodziła się miłość do zwierząt. Studiowała na Politechnice Łódzkiej, ale bynajmniej kierunek niezwiązany ze zwierzętami. Wybrała studia inżynierskie. - Jestem czwartym pokoleniem inżynierów w rodzinie. Z tradycją trudno było walczyć. Ostatecznie ukończyłam automatykę - mówi szefowa TTOnZ.

Po studiach rozpoczęła pracę w zawodzie inżyniera, w ośrodku badawczo-rozwojowym technicznej obsługi rolnictwa pod Łodzią, gdzie zajmowała się automatyzowaniem szklarni. - To był zakład zmilitaryzowany w specjalnie chronionej strefie. Zajęcia mieliśmy z wojskowymi. To właśnie tam nauczyłam się kopać szczeliny przeciwlotnicze - dodaje.

Po przyjeździe do Zakopanego kontakt z technika się urwał. W 1992 roku otworzyła działalność gospodarczą - wypożyczalnię sprzętu narciarskiego, która działa do dzisiaj. Jej mąż pracował jako leśnik. Potem, gdy osiągnęła stabilizację finansową, mogła zacząć się poświęcać społecznie.
W 2006 roku została wybrana prezesem nowo powstałego Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Nie jada mięsa, boi się pająków

Szefowa TTOnZ ma w domu dwa psy - podhalany. Ostatnio jednak troszczy się także o kota, który trafił do niej chory, a także o psa z Nowego Targu.
Jest wegetarianką. - To od najmłodszych lat. Wszystko po tym, jak na moich oczach mój dziadek zabił koguta na rosół dla mnie. Do tej pory mam przed oczami tego koguta bez głowy. Rosołów nie jadam - mówi pani Beata.

Jednak także boi się niektórych zwierząt - pająków.

Za swój największy sukces w działalności na rzecz zwierząt uznaje uratowanie małpki Zuzi, makaka jawajskiego, który przez 20 lat był trzymany w ciasnej klatce przez górali z Kościeliska.
Za największą porażkę uznała z kolei sprawę Jordka. - Prokuratura prowadziła tę sprawę pod kątem, czy koń był dobrze odżywiony i miał siłę pracować. A moim zdaniem, należałoby rozważać sprawę pod kątem, czy zwierzę to nie było przeciążone - podsumowuje Beata Czerska.

Powiedzieli o Pani Beacie...

Dominik Nawa, Komitet Pomocy dla Zwierząt w Tychach: Beata Czerska to wyjątkowo odważna kobieta. Jednak jak ją wyrzucą drzwiami, wejdzie oknem. Jest uparta. Nie odpuszcza. Poza tym nie ma oporów, by prosić o pomoc inne organizacji.

Szymon Ziobrowski, Tatrzański Park Narodowy: Doceniam działalność pani Czerskiej na rzecz poprawy losu zwierząt. Mało kto tam mocno angażuje się w taką działalność. To godne pochwały. Jednak czasami robi wokół tego za dużo szumu medialnego. Mam wrażenie, jakby chciała bardziej zwrócić uwagę opinii publicznej na swoją osobę. a Stanisław Chowaniec, fiakier z Morskiego Oka: Dobrze, że zajmuje się cierpiącymi zwierzętami. Jednak w naszym przypadku ona przesadza. Stawia wyżej zwierzę jak człowieka.

Beata Czerska walczy nie tylko o los koni, ale wszystkich zwierząt

Wielki marsz górali w obronie TV Trwam. Zobacz naszą galerię z tego wydarzenia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowytarg.naszemiasto.pl Nasze Miasto